Kazek Urbańczyk
Wspomnienia i listy z Holandii

Rozdział poprzedni          Spis treści           Rozdział następny
Powrót do strony głównej
Stopka strony

8. Odnajduję polskie duszpasterstwo

Ze wspomnień:

Pobyt w Holandii to także okazja do zaopatrzenia się w książki. Książki w języku angielskim, rzecz jasna nie holenderskim. Na parę księgarni natrafiłem w Amsterdamie nieomal niechcący, parę poradzili mi znajomi, ale jakoś nie mogę uwierzyć, że już więcej nie ma. Przeglądam książki telefoniczne i z nich wypisuję adresy w Amsterdamie, Hadze, Utrechcie. Przy okazji widzę w książce telefony rozmaitych duszpasterstw kościelnych. Z zainteresowaniem czytam wykaz duszpasterstw obcojęzycznych i widzę, że w Amsterdamie jest i duszpasterstwo polskie.

Zapisuję telefon i zauważam, że ten sam numer ma duszpasterstwo francuskie. Czy numer błędny? jeśli tak, to który? A może jest wspólne duszpasterstwo? Ale w takim razie mogę tam nie trafić na Polaka. Na wszelki wypadek usiłuję sobie przypomnieć francuski, przeglądam rozmówki i słownik, by potem z zaskoczenia nie stracić języka w gębie.

Okazało się, że miałem rację. Duszpasterstwo jest francuskie, dla Polaków jest jedynie skrzynką informacyjno-kontaktową. Ładnie bym wyszedł, gdybym nie przygotował sobie gotowych zdań francuskich. Polski ksiądz jest w Rotterdamie, podali mi jego telefon.

Dzwonię do księdza. Przedstawiam się i pytam, czy mógłbym się kiedyś z nim spotkać. Jest trochę jakby przepłoszony, ale mówi, że w każdą trzecią niedzielę miesiąca odprawia wieczór mszę w Alkmaarze, po polsku, w parafii Św. Józefa. Tłumaczy mi zawile gdzie to jest, a ja uświadamiam sobie, że to przecież pierwszy kościół, w którym tu byłem.

Na wcześniejsze spotkanie nie nalegam. Zresztą jazda do Rotterdamu to dla mojego "malucha" spora wyprawa. Dzwoniłem głównie z ciekawości. A trzecia niedziela będzie za ok. 10 dni.

Góra strony

Rozdział poprzedni          Spis treści           Rozdział następny
Powrót do strony głównej