Kazek Urbańczyk
Wspomnienia i listy z Holandii

Rozdział poprzedni          Spis treści           Rozdział następny
Powrót do strony głównej
Stopka strony

4. Bierzmowanie u B. Piusa X

Ze wspomnień:

Wrażenia z pierwszej niedzieli u Piusa X. Kościół w stylu nowoczesnym, trzy razy szerszy, niż dłuższy, ławki opadają ku ołtarzowi lekkim amfiteatrem, ale ołtarz na szerokim podwyższeniu. Gdyby chcieć to przerobić na teatr, wystarczyłoby jedynie dodać kurtynę. Na szczęście wystrój wnętrza, wpół surowy, nie kojarzy się z teatrem. Biorę jak wszyscy, modlitewnik ze stosu, wręczają mi jakąś ulotkę, na oko jakieś informacje, ogłoszenia, część okazuje się omówieniem porządku dzisiejszej liturgii. Coś w tekście kojarzy mi się z bierzmowaniem. Czyżby dziś? Za tydzień.

Nie zrobiłem na świeżo notatek i teraz, po latach większość wrażeń się zatarła. Zaskoczyło mnie, że w kościele nikt nie przyklęka, nawet podczas podniesienia! Komunia Św. pod dwiema postaciami, przy czym odprawiający przyjmował na ostatku! Ale sam sposób udzielania sakramentu bierzmowania wywarł na mnie wrażenie największe. Kandydaci do sakramentu pojedynczo podchodzili do biskupa, który chwilami stał, chwilami siedział, obok ołtarza na podwyższeniu, ze skromną asystą. Pochylali się, witali i następowała krótka rozmowa. Następnie udzielano sakramentu. I następny kandydat podchodził. W czymś przypominało mi to ceremonię inauguracji pontyfikatu papieża, ale w miniaturze.

Czemu w Polsce nie udziela się bierzmowania w ten sposób? Wspominam swoje. Rok 1955, pełen kościół. Tłum przystępujących, ustawiony w długiego krętego węża naokoło kościoła. I księża, w strojach uroczystych przesuwający się raz po raz wzdłuż niego. W którejś grupie był biskup, bo jedna z osób niosła pastorał, ale który to był, nie sposób było zgadnąć. Gdyby nie dotknięcie w policzek, (miało to być słynne uderzenie), nawet bym nie wiedział, że mi udzielił sakramentu. Wszyscy byliśmy wymęczeni, ale ja z zapałem rycerza chrystusowego gotów byłem znieść w tym dniu dla Chrystusa wszystko, nawet nabożeństwo przeciągające się w nieskończoność.

W Alkmaar biskup nie wyglądał na zmęczonego, twarz miał jednak smutną i zatroskaną.

Góra strony

Rozdział poprzedni          Spis treści           Rozdział następny
Powrót do strony głównej