Kazek Urbańczyk
Wspomnienia i listy z Holandii

Rozdział poprzedni          Spis treści           Rozdział następny
Powrót do strony głównej
Stopka strony

5. Pierwsza komunia u B. Piusa X

Z listów:

25 maja 1986

Dziś w Alkmaarze, w parafii pod wezwaniem B. Piusa X, trzydzieścioro dwoje dzieci przyjęło pierwszą komunię św. Ich lista była już przed tygodniem wydrukowana w ogłoszeniach parafialnych. Również od miesiąca wewnątrz kościoła wisiał plakat: "Przystępujemy do pierwszej komunii" ze zdjęciami wszystkich dzieci. Ale bynajmniej w niczym nie przypomina to tego, co znamy z Polski. U nas wyglądałoby to jak tablo maturalne czy jak grupowe zdjęcie na baczność, z księdzem katechetą z przodu. Tu każde zdjęcie jest inne. Dwa czarnobiałe, reszta kolorowe. Jedno z dzieci - jak leży na trawie fikając nogami, drugie - jak nabiera piasku łopatką do wiaderka, trzecie - jak siedzi za tortem urodzinowym ze świeczkami, czwarte - jak jedzie ulicą na kucyku, piąte - przy jakimś udanym kwiecie w ogródku, szóste - nad książką, siódme - jak coś woła do rodziców itd. Było parę portretów (twarzy), jednak żadne nie było w stylu paszportowym.

Kościół jest na tyle obszerny, że mieści omal wszystkich parafian na siedząco. Odprawiana jest tylko jedna msza św. w niedzielę, o 10 . Tylko na Wielkanoc i Zielone Świątki są dwie msze święte.

Tym razem ołtarz został rozbudowany na kształt wielkiego stołu w podkowę i za nim zasiadło 32 dzieci z księdzem w pośrodku. Żadne z dzieci nie było ubrane na biało, choć tu wielu ludzi ubiera się biało na codzień, bo taka moda (m.in.). Ale moda dopuszcza i inne kolory stroju. I takie były też dzieci. Jasnoszare spodenki w beżową kratkę, do tego jaskrawo-zielona bluzka. Albo zielona spódniczka, bluzka w niebiesko-różową kratkę i do tego jaskrawo-różowy kapelusik i takież jaskrawo-różowe rękawiczki. Albo spłowiałe spodnie i bluza ze spłowiałym marynarskim kołnierzem. Itd. itp.

Żadne z dzieci nie miało świecy, czy białej lilii. Każde miało za to niemal identyczną czerwoną różę.

W środku ołtarza-stołu-podkowy stał wielki krzyż, pod nim cała piramida różnych rzeczy. Coś jakby bochenki chleba, jakby kosze z rybami, może i coś oznaczającego winorośl było w tej konstrukcji, ale byłem zbyt daleko, by się dopatrzyć.

W prawo od ołtarza znajdował się chór, tym razem składał się z niewiele starszych dzieci, dwoje z nich grało na fletach, ktoś, w wieku już licealnym, towarzyszył im na pianinie.

Należy jeszcze podkreślić, że dzieci wraz z księdzem wkroczyły z zakrystii do kościoła procesjonalnie. Zasiadły wokół ołtarza, jak już wspomniałem, a chórek w tym czasie śpiewał jakąś pieśń o tekście zapewne pierwszokomunijnym, na melodię w stylu skautowskim.

Liturgia w całości (wyjąwszy teksty i melodie śpiewanych pieśni) została specjalnie opracowana na tę okazję. Nie znam niestety holenderskiego i jedynie na zasadzie znajomości pojedynczych wyrazów i skojarzeń z angielskim, mogę ą domyślać się treści.

Na początku liturgii, po pieśni na wejście, mieli mowy przedstawiciele dorosłych - nie wiem, może rady parafialnej, może rodziców (ale raczej nie), może jacyś pomocnicy katechetyczni? Bardzo zabawny był kontrast księdza w szatach liturgicznych (jedyne ustępstwo na rzecz tradycji), w wielkim ornacie czerwono-srebrnym i otyłej jejmości, w obcisłym kostiumie, przeraźliwie różowym, jaki tylko tu można ujrzeć. Żal, że nic z ich wypowiedzi pojąć nie mogłem.

Nie było żadnego aktu pokutnego, żadnego Kyrie eleison, ani nawet gloria in excelsis Deo. Liturgię słowa zredukowano do minimum. Chór, na przemian z dziećmi do komunii, odśpiewał coś w rodzaju responsorium, na skoczną melodię. Następnie ksiądz zacytował ewangelię i rozpoczął kazanie - częściowo przekomarzanie z dziećmi, którym dawał na chwilę mikrofon, zawieszony na szyi - a one albo się mieszały i kręciły przecząco głową, albo czasem mówiły coś.

Potem odbyła się zbiórka pieniędzy, a chór w tym czasie znów coś zaśpiewał, po czym dwa flety plus pianino grały różne klasyczne i staroklasyczne utwory. Pianino czasem się myliło, fletom jakieś popiskiwania i przedęcia też się przytrafiały, ale nikomu to nie przeszkadzało.

Potem mała procesja dzieci (powstałych na moment od ołtarza) wniosła kielichy, tacę z hostiami, ponalewały dzieci wina i ksiądz odmówił (zapewne) coś w rodzaju krótkiego błogosławieństwa nad darami. Na ołtarzu znalazły się uzbierane pieniądze. Jeszcze raz coś chór odśpiewał i nastąpiła bardzo krótka modlitwa eucharystyczna. Większa część odbyła się totalnie na siedząco, jak tu zresztą zawsze się odbywa, jedynie ksiądz powstał na samą konsekrację - reszcie polecono siedzieć i nie wstawać, aby zachować "nastrój uczty eucharystycznej". Końcową część modlitwy dzieci mówiły na przemian z księdzem, co też jest tu częstą praktyką (mówienie modlitwy eucharystycznej fragmentami na przemian przez księdza i wiernych).

Zamiast Ojcze Nasz odśpiewano pieśń "Ojcze Nasz", niewiele tekstem odbiegającą od modlitwy. Jeszcze jedna pieśń i rozpoczęła się Komunia święta. Całość do tej pory, łącznie z minikazaniem, mieściła się w półgodzinie i może pięciu minutach (teksty ściśle liturgiczne nie przekroczyły chyba 10 min).

Teraz dzieci pojedynczo wstawały od ołtarza i kroczyły na środek kościoła. W tymże czasie spomiędzy rzędów krzeseł wychodzili im na spotkanie rodzice i rodzeństwo, i spotkawszy się na środku kościoła, razem z dziećmi szli do komunii, rodzina za rodziną. Trzydzieści dwie rodziny. Trwało to prawie pół godziny. Potem dzieci pierwszokomunijne powracały za ołtarz, gdzie im natychmiast wręczano pamiątki I Komunii św. - jakiś rodzaj dyplomu, jakiś znaczek do klapy i jakiś arkusz papieru, na którym coś pisały.

Komunia święta jest tu pod dwoma postaciami - każdy dostaje komunikant do ręki i macza go w kielichu. W rozdawaniu oprócz księdza biorą udział wierni - podobnie coś jak widzieliśmy w Taizé. Ksiądz przyjmuje tu komunię św. na końcu, razem z tymi, którzy brali udział w rozdawaniu, dzieląc się tym co pozostało, tak, że na ogół nic nie zostaje.

Jest osobna malutka kaplica z tabernakulum i ołtarzykiem Matki Boskiej w kącie, przed którym stale palą się świeczki (przed Matką Boską, nie przed tabernakulum), przed tabernakulum tylko jedna lampka (imitacja oliwnej). W kaplicy tej wiszą na ścianie stacje drogi krzyżowej.

Pod koniec rozdawania komunii, młodsze rodzeństwo, będące wśród starszych, zaczęło się nudzić. Jedne dzieci wdrapywały się na krzesła i "spadały", pewien chłopczyk, nagle, zaczął miotać wściekle głową na wszystkie strony - ale nikomu to nie przeszkadzało i nikt na to nie zwracał uwagi. I z reguły dziecko po "minucie konwulsji" jakby przytomniało i znów było spokojne. Nawet gdy niektóre dzieci przy ołtarzu dyskretnie ziewały, też było w porządku. Znów odśpiewano parę pieśni. Wręczono trzy wielkie bukiety kwiatów: jeden księdzu, zaś dwa gdzieś odniesiono. Procesyjka dzieci wyniosła puste kielichy i pateny. I ksiądz powstał, wyciągnął ręce, odmówił błogosławieństwo, ostatnią pieśń chór odśpiewał - i tak zakończyła się pierwsza komunia św. u B. Piusa X w 1986 roku w Alkmaarze...

Góra strony

Rozdział poprzedni          Spis treści           Rozdział następny
Powrót do strony głównej