Strona Astrologiczna Kazka Urbańczyka

Powrót do strony głównej
Powrót do strony astrologicznej K.U.
Na dół strony

Smok o stu głowach

Z ciekawością ale i rozczarowaniem czytam rozmaite opinie o astrologii. Czytam apologetów astrologii, piszących o niej z uznaniem i czytam krytyków, odsądzających astrologię od czci i wiary. Gdyby serio traktować to, co piszą pierwsi, tylko ciasne ludzkie umysły i uprzedzenia, lub perfidna zmowa uczonych sprawiają, że astrologia nie jest wykładana w poważnych uniwersytetach i nie cieszy się takim szacunkiem, jak fizyka, czy biologia. Gdyby zaś wierzyć drugim, to astrologia jest w najlepszym razie pomyleniem i zabobonem, w najgorszym zaś - domeną oddziaływania złych duchów, wrogich ludziom.

Z reguły jednak i apologie, i krytyki astrologii są nierzetelne i niekompetentne.
W czym kłopot? Co jest tego przyczyną?

Otóż, na dobrą sprawę, nie można mówić o astrologii, jako takiej. W istocie mamy do czynienia z ogromną mnogością różniących się od siebie astrologii, a więc w dużym zakresie przeczących sobie wzajemnie. Śledząc literaturę astrologiczną i wypowiedzi różnych astrologów, nie znalazłem choćby jednego zdania, co do którego panowałaby powszechna zgoda. Jeśli któryś astrolog wygłosi jakąś tezę, prawie na pewno znajdzie się inny astrolog, który stwierdzi coś przeciwnego.

Jeden astrolog powie, że astrologia nie ma nic wspólnego z wróżbami i się od nich odżegnuje, drugi stwierdzi, że wróżenie jest sensem istnienia astrologii, która jest królową "nauk dywinacyjnych" i sztuk wróżbiarskich.

Jeden powie, że astrologia jest nauką, może co prawda w powijakach, ale jej przyszłość leży w doprowadzeniu do jej faktycznej naukowości, inny powie, że astrologia jest alternatywnym w stosunku do nauki widzeniem świata i unaukowienie astrologii jest równoznaczne z jej przekreśleniem.

Jeden powie, że astrologia pozwala precyzyjnie przepowiedzieć czyjeś losy, drugi powie, że nic podobnego, co najwyżej pewne skłonności, bo "gwiazdy nie przymuszają a tylko nakłaniają" a człowiek ma wolną wolę.

Jeden powie, że dopiero korzystanie z astrologii umożliwia człowiekowi stać się kowalem własnego losu, bo wiedząc, do czego "wpływy kosmiczne" go nakłaniają może podejmować decyzje w sposób wolny, zaś inny powie, że prognozy astrologiczne można robić tylko wyjątkowo, nielicznym osobom, gdyż człowiek jest łatwowierny i ulegający sugestii i prognozy mogą się stać samospełniającym się proroctwem i łatwo człowiek staje się niewolnikiem "gwiazd".

Jeden powie, że astrologia to sposób na planowanie przyszłości, drugi zaś ostrzega, by od przyszłości trzymać się z daleka, że astrologia to droga do analizy przeszłości i jej lepszego zrozumienia.

Jeden nazwie astrologię kluczem do magii, inny powie, że astrologia to zdemaskowanie magii.

Jeden astrolog powie, że wpływ znaków Zodiaku, to wpływ dalekiego promieniowania kosmicznego (w tym i gwiazd z odpowiednich gwiazdozbiorów), inny powie, że to "wokółziemskie pola energetyczne" związane z ruchem rocznym Ziemi wokół Słońca, a jeszcze trzeci powie, że w ogóle Zodiak nie ma żadnego astrologicznego znaczenia i wpływy zodiakalne to przesąd.

Ktoś powie: ale chyba wszyscy astrologowie się zgodzą, że o człowieku rozstrzyga jego horoskop urodzeniowy?
Niezupełnie. Owszem, są tacy, którzy twierdzą, że z momentu urodzenia wynika już wszystko. Ale zaraz ktoś inny przyzna, że trafiają się w życiu momenty przełomowe, coś jak powtórne narodziny. W takich momentach wpływ urodzeniowego horoskopu zostaje skasowany i trzeba robić nowy horoskop dla czasu i miejsca "ponownych narodzin".

Nie ma zresztą również zgody co do tego, na jaką porę należy sporządzać horoskop urodzeniowy. Są tacy, co uważają za najlepsze stać przy rodzącej ze stoperem i z dokładnością do ułamka sekundy notować czas poszczególnych faz porodu. Ale są i inni, którzy uważają, że horoskop należy robić nie dla "medycznego" czasu urodzenia, ale dla "właściwego" czasu narodzin: astrologia "działa" m.in. dlatego, że organizm dziecka wybiera sobie najodpowiedniejszą dla siebie porę narodzin - kiedy jest najlepsza zgodność między cechami zapisanymi w genach i skłonnościami wynikającymi z rytmów gwiezdnych. Ale ostatnio człowiek zbyt ingeruje w przebieg porodu, następują prowokacje i cesarskie cięcia. Dziecko rodzi się o niewłaściwej porze. Dlatego pierwszym zadaniem astrologa jest odnaleźć tę właściwą porę, o której dziecko się wprawdzie na narodziło, ale powinno było narodzić. I na tę porę należy sporządzić urodzeniowy horoskop.

Mógłbym tak przytaczać bez końca.

Dodam może tylko, że można trafić na astrologa twierdzącego, że tradycyjna astrologia urodzeniowa to nieporozumienie i im szybciej pójdzie ona w zapomnienie, im szybciej astrologia oczyści się od tego, tym lepiej dla astrologii.

Problemem jest panujący w astrologii chaos, każdy bowiem pod hasłem astrologia rozumie co innego.

Aby rzetelnie skrytykować astrologię, należałoby najpierw uporządkować ten chaos opinii. Nie można przecież w tym samym wywodzie zaprzeczać naraz dwóm zdaniom: "astrologia afirmuje wolną wolę człowieka" i "astrologia zaprzecza wolnej woli człowieka". Takie krytyki wypadają humorystycznie.

Wprowadziwszy porządek do astrologii, trzeba by po kolei krytykować jej poszczególne odmiany.
Ale wprowadzenie porządku do astrologii przekracza z reguły kompetencje większości jej krytyków. Pół biedy, jeśli opierają się na poglądach prezentowanych przez jakąś konkretną "szkołę" astrologiczną i z nią polemizują. Często jednak krytykują niespójny poglądowo ani logicznie zespół tez, z których jedna jest od Sasa, druga od Lasa. Po czym rozprawiwszy się z taką specyficzną mieszanką, triumfalnie obwieszczają, że "wykazali niedorzeczność astrologii w jakiejkolwiek by była postaci". A przekonali przeciw astrologii co najwyżej samych siebie.

Podobne uwagi można wygłosić apologetom astrologii. Bywa, że ktoś powołuje się na jakieś badania statystyczne, typu rozkład Księżyca w horoskopach 1000 alkoholików i, stwierdziwszy, że test chi-kwadrat wykazał istotność wyników na poziomie 0.002 (przezornie nie podając współczynnika determinacji, który pewnie jest poniżej 10 %) - już twierdzi, że całość (jego) astrologii (wariackiej) jest "naukowo dowiedziona", i zaraz pod płaszczykiem naukowo dowiedzionej astrologii wciska karmę, reinkarnację i resztę ezoteryki.
Nie istnieje wśród astrologów żaden powszechnie uznany wspólny dorobek. Nie istnieje żadne gremium uznane za kompetentne w ocenie, co w astrologii jest słuszne, a co mylne.

W tej sytuacji astrologię można porównać do smoka o stu głowach.

Oto wśród krytyków pojawia się rycerz i atakuje. W najlepszym razie udaje mu się ściąć jedną z głów smoka i już głośno tryumfuje, że na wieki się rozprawił z astrologicznym potworem. A tymczasem pozostałe głowy ani draśnięte i smok ma się doskonale.
A oto występuje obrońca, otwiera jedną z paszczy i pokazuje, że jej uzębienie pozwala najwyżej na skubanie kwiatków i spijanie soczków. I udaje, że nic nie wie o innych paszczach, być może ziejących ogniem.

Skłonny jestem wobec krytyków stosować taryfę bardziej ulgową (choć nie do końca).
Bowiem wciąż nie można powiedzieć, że wiadomo, co to jest astrologia.

Kraków - Zielonki, 1998-2000


Powrót do strony głównej
Powrót do strony astrologicznej K.U.
Powrót na górę strony