Kazek Urbańczyk - Strona rodzinna

Wiadomości rodzinne - styczeń-grudzień 2018:

Poprzednie wiadomości rodzinne | Następne wiadomości rodzinne | Powrót do strony rodzinnej | Powrót do strony głównej
na dół strony

Z rodzinnych wydarzeń roku 2018 warto odnotować:

1. Na tamtą stronę odeszli:

2. Wyjeżdżaliśmy:

3. To były piękne dni czyli pojawiliśmy się m.in. na:

4. Brałem udział w śpiewaniu piosenek turystycznych:

5. Spotkania :

6. Z Klubami "TP" byliśmy w Sztutowie.

.

7. Udało mi się wreszcie spędzić kilka dni w Tatrach

.

8. Poza tym:
Pamiętamy.
Parę zdjęć z przyrody.
Na emeryturze, od czasu do czasu wykonuję drobne zlecenia zawodowe. Bożena i ja udzielamy się w Klubie Tygodnika Powszechnego organizując m.in. Zjazd Klubów i pobyt w Sztutowie (ob. powyżej). U Michała bez większych zmian.


następne   na górę strony

1.1   27 maja 2018 zmarła w Krakowie Krystyna Burghard z domu Oplustil córka Stefanii z domu Głownia. Dziadek Krystyny - Franciszek Głownia był bratem mojej babci Rozalii, zaś babcia Krystyny - Marianna z domu Urbańczykówna - siostrą mojego dziadka Jana.

Przed 50-60 laty utrzymywaliśmy kontakty z rodziną Oplustilów. Praktycznie urwały się one ze śmiercią rodziców Krystyny. Nie widziałem Krystyny od wielu lat, nie poznałbym jej na ulicy.
Nie mam też żadnej jej fotografii. Obok zdjęcie pogrzebowe.

Krystyna była nauczycielką i na pogrzebie wspominali jej byli uczniowie, jak wiele jej zawdzięczają.
Urna z prochami Krystyny spoczęła 29 maja w kolumbarium cmentarza na Batowicach.

 

Podczas pogrzebu.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

1.2   25 maja 2018 zmarła w Zatorze Zofia Chrząszcz z domu Nowak. Jej matka, Maria z domu Urbańczykówna była siostrą mojego ojca.

Obok zdjęcie z 27 czerwca 1999, razem z mężem, Stanisławem Chrząszczem.

Nabożeństwo żałobne odbyło się 28 czerwca w Alwerni.

Żałobną Mszę św. koncelebrował o.Paweł Urbańczyk.

Pogrzeb odbył się 28 czerwca na cmentarzu w Alwerni.

Rodzina przy trumnie na cmentarzu.

Doskwierał upał, na szczęście cmentarz zadrzewiony.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

1.3   1 sierpnia 2018 zmarł w Łańcucie Kazimierz Sobek, syn Czesława Sobka, brata matki Bożeny.

Podczas rodzinnego zjazdu Sobków, z żoną i synem, 28 maja 2016.

Nabożeństwo żałobne odbyło się 3 sierpnia.

Obrzędy pogrzebowe na cmentarzu w Łańcucie.

Najbliższa rodzina przy trumne zmarłego.

Podczas pogrzebu.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

1.4   29 listopada zmarła w Lubomierzu Zofia Reicher z domu Urbańczykówna, córka Franciszka Urbańczyka, brata mego ojca.

            Dawna fotografia, ok. 1960.

Nabożeństwo żałobne odbyło się 6 grudnia na Cmentarzu Salwatorskim.

Przed złożeniem urny z prochami zmarłej do rodzinnego grobu.

Rodzina przy grobie.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

1.5   30 grudnia zmarł Bogusław (Boguslaw Steven) Oplustil przeżywszy 71 lat.
Był bratem Krystyny. Dziadek Bogusława - Franciszek Głownia był bratem mojej babci Rozalii, zaś babcia Bogusława - Marianna z domu Urbańczykówna - siostrą mojego dziadka Jana.


 
 
Ceremonia pogrzebowa odbyła się w kaplicy DeGusipe Funeral Home w Ocoee (k. Orlando), Floryda, w dniu 12 stycznia 2019.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

2.1   Do Wiednia pojechaliśmy głównie po to, aby zobaczyć w Albertinie wystawę rysunków Rafaela.

Oto jeden z rafaelowych rysunków, wystawionych w Albertinie.

A tu ujęcie z Hofburgiem w tle.

Następnego dnia wybraliśmy się do Leopold Museum. Tam podziwialiśmy m.in. twórczość Egona Schielego.

Namalowany w 1912 r. Autoportret z miechunką (Selbstbildnis mit Lampionfrüchten).

z tego samego roku Portret Wally Neuzil (Walburga Neužil) - była przez 4 lata muzą, modelką i kochanką artysty w jednej osobie.

W ramach poznawania wiedeńskiej architektury, podziwialiśmy kamienice projektu Friedensreicha Hundertwassera. Oto jedna z nich, w niej jest muzeum artysty.

Tu inna z kamienic Hundertwassera.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

2.2   Do Mediolanu pojechaliśmy z kolei na wystawę plakatów Toulouse Lautreca.
Niestety, w muzeum był zakaz fotografowania, więc nie dało się zrobić żadnych zdjęć podziwianych eksponatów. Ale Mediolan nie kończy się na jednej wystawie.

Katedra w Mediolanie, pw. Narodzina Najświętszej Marii Panny należy do największych kościołów na świecie (długość – 157 m, szerokość – 93 m). Zbudowano ją w latach 1386-1582.
We frontonie są jednak również elementy barokowe i neogotyckie.

Wnętrze katedry w Mediolanie.

Mury katedry przyozdabiają liczne figury świętych.

Jeden z dziedzińców Zamku Sforzów w Mediolanie. Zamek zbudowany w XV wieku, przebudowywany, zrekonstuowany w XIX w. dziś mieści sześć muzeów.

Jednym z muzeów jest Galeria obrazów (pinakoteka). Pejzaż Wenecji namalował Giovanni Antonio Canal (1697-1768).

Pietà Rondanini - ostatnie, nieukończone dzieło Michała Anioła.

W pewnym momencie na dziedziniec wszedł pochód historyczny. Odegrał jakąś scenę, niestety nie orientuję się jaką.

Kościół św. Babilasa (starożytny biskup Antiochii). Zbudowany w XI w, rozbudowany w XVI w., odnawiany w XIX w. "neoromanizowany" w XX w.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

2.3   Do Wenecji Bożena pojechała z dwiema przyjaciółkami. Była tam po raz pierwszy.

Fotografujemy się w lustrze.

Zachwyca zielony kolor wody w kanałach.

Katedra św. Marka to jeden z najwspanialszych kościołów. Choćby dla zobaczenia jego jednego warto do Wenecji przyjechać.

Słynne konie św. Marka.

Pałac Dożów.

Charakterystyczny obrazek z weneckiego nabrzeża.

Jak Wenecja - to gondole. Ale gondolierzy nie wyglądają zbyt średniowiecznie.

Takie mostki są charakterystyczne.

Nie wszystko w Wenecji jest średniowieczne.

Chwila odpoczynku w trakcie ciężkiego zwiedzania.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

2.4   Do Barcelony wybraliśmy się, bo nie byliśmy tem do tej pory.

Najbardziej znanym obiektem w Barcelonie jest bazylika Świętej Rodziny czyli Sagrada Familia. Zaprojektowany przez Antoniego Gaudiego (wykorzystał wcześniejszy projekt Villara). Budowę rozpoczęto w 1882 r. i konsekrowana w 2010 r. przez Benedkta XVI w. wciąż jest jeszcze daleko od jej ukończenia. Obecnie ma wieże do wysokości 115 m, po ukończniu będą miały 170 i będzie to najwyższy z kościołów. Już go wpisano na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

Fasada i ściany boczne pokryte są ogromną ilością rzeźb, przedstawiających różnych świętych i różne sceny religijne.

Gaudi zaprojektował i wykonał jeszcze wiele obiektów w Barcelonie. Obok Casa Mila zwana też La Pedrera, zbudowany w latach 1906-1910. Fasada ma przypominać morskie fale. Obiekt wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

Pomnik Fransca Macia na Placu Katalońskim. Był to kataloński działacz separatystyczny, który w 1931 ogłosił niezawisłość Katalonii. Jednak musiał ograniczyć ją do autonomii. Do śmierci w grudniu 1933 był prezydentem katalońskiego Generalitatu.

Widok na Muzeum Narodowe Katalonii (Museu Nacional d’Art de Catalunya - MNAC). Położone na wzgórzu Montjuïc. Widok od Avinguda de la Reina Maria Cristina, która prowadzi tarasami od Plaça d'Espanya (Placu Hiszpańskiego) pod Muzeum.

W MNAC jest m.in ogromna ilość zabytków sztuki romańskiej. Obok antependium ołtarza kościoła Sant Quirc w Dorro. Przedstawia męczeństwo św. Cyra z Tarsu i jego matki św. Julietty. Ponieśli je w 304 r. w czasach Dioklecjana.

Katedra w Barcelonie pw. św. Eulalii, zbudowana w latach 1298–1420 i jak wiele innych kościołów, otrzymała nową fasadę, neogotycką z końcem XIX w.

Czy można nie pójść na plażę, by choć stopy zanurzyć w Morzu Śródziemnym?

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

3.1   Wręczeniu nagrody im ks. Musiała Wręczenie Nagrody im ks. Musiała za rok 2017 odbyło się 2 marca 2018 w auli Ignatianum.
Nagrodę ustanowił Klub Chrześcijan i Żydów „Przymierze”. Jej fundatorami są rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego, prezydent Krakowa i Gmina Wyznaniowa Żydowska w Krakowie. Wyboru laureatów dokonuje kapituła, której przewodniczy rektor UJ. Nagroda jest przyznawana w dwóch kategoriach:
- za twórczość w duchu dialogu,
- za inicjatywy społeczne na rzecz dialogu i współpracy chrześcijańsko-żydowskiej i polsko-żydowskiej. Patron nagrody, ks. Stanisław Musiał SJ (1938-2004), był wytrwałym rzecznikiem dialogu chrześcijańsko-żydowskiego, konsekwentnie krytykował wszelkie przejawy antysemityzmu i ksenofobii. Od 1981 roku był redaktorem „Tygodnika Powszechnego”, a w latach 1990-1991 zastępcą redaktora naczelnego. Był autorem ważnej książki piętnującej grzech antysemityzmu pt. „Czarne jest czarne” oraz laureatem Nagrody im. Jana Karskiego i Poli Nireńskiej. Po jego śmierci, z inicjatywy krakowskiej społeczności żydowskiej, na cmentarzu żydowskim w Krakowie przy ul. Miodowej odsłonięto tablicę poświęconą jego pamięci. i.

Powitał gości ks. Brener, rektor Ignatianum.
Zaraz po nim otrzymał głos przedstawiciel "kombatantów", który skrytykował przyznanie nagrody ks. Czjkowskiemu, jako że ten był tajnym współpracownikiem SB i donosami wyrądzał konkretne krzywdy. Został wyklaskany, a red. Janusz Poniewierski powiedział, że decyzji Klubu Chrześcijan i Żydów „Przymierze” się nie komentuje.
Nagroda nie jest za to, co złego zrobił, ale za to co dobrego.

Przyznano pośmiertnie nagrodę prof. Józefowi Andrzejowi Gierowskiemu. Laudację wygłosił Przewodniczący gminy żydowskiej, Tadeusz Jakubowicz.

Z kolei Abraham Skorka, rabin z Argentyny, przyjaciel papieża Franciszka zabrał głos, na temat: Dialog chrześcijańsko żydowski w rozumieniu papieża Franciszka.

Laudację ks. Czajkowskiego wygłosiła wiceprezydent Krakowa, Katarzyna Król.
Podkreślała ona, że dorobek naukowy i publicystyczny laureata "ma szczególne znaczenie dla budowania dobrych relacji polsko-żydowskich oraz zwalczania fałszywych stereotypów i dla naszego rozliczenia się z przeszłością". Ten aspekt działalności ks. Czajkowskiego doceniła Kapituła, która w uzasadnieniu tłumaczyła, że duchowny ten jest jednym z niewielu w Polsce księży, którzy z taką determinacją mówią o żydowskich korzeniach chrześcijaństwa i o tym, że antysemityzm jest grzechem. Ks. prof. Michał Czajkowski jest teologiem, biblistą, głęboko zaangażowanym w działalność ekumeniczną; jest jednym z inicjatorów dialogu katolicko-żydowskiego w Polsce.

Ks. Czajkowski był współzałożycielem i współprzewodniczącym Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów; w przeszłości zasiadał też w Komitecie Episkopatu Polski ds. Dialogu z Judaizmem i Międzynarodowej Radzie Oświęcimskiej, był także członkiem władz Międzynarodowej Rady Chrześcijan i Żydów.
Osoby prowadzące dialog chrześcijańsko-żydowski w Polsce wiele zawdzięczają jego odważnej publicystyce i książkom takim jak: „Lud Przymierza”, „Co nas łączy? ABC relacji chrześcijańsko-żydowskich” czy „Nowy Testament a judaizm”. Niedawno ukazała się książka zbierająca jego teksty dotyczące Żydów i relacji z judaizmem pt. „Czy Żydzi mają diabła za ojca? Przyczynki do dialogu chrześcijańsko-żydowskiego” (trzy tomy, łącznie ponad 1100 stron).
Był też asystentem kościelnym Więzi, wycofał się w 2006 r. po wyjściu na jaw jego współpracy z SB, którą zresztą zerwał po morderstwie ks. Popiełuszki. Opublikował w "Więzi" własne oświadczenie, w którym przepraszał i prosił o wybaczenie tych, których skrzywdził. "Wina moja jest bezsporna. Trudno to 24-letnie uwikłanie tłumaczyć tylko epoką, naiwnością, lękiem, zbytnią swobodą wypowiedzi. Dałem dowód słabości charakteru. To, co się dzieje od kilku tygodni wokół mojej osoby, także interpretacje niesprawiedliwe i obraźliwe, traktuję jako zasłużoną pokutę" To jedyny kapłan, który przyznał się do współpracy z SB i przeprosił za to.

Ks. Czajkowski dziękując za wyróżnienie, odniósł się również do protestów przeciw nagradzaniu go. "Dziękuję za wszelkie dobre słowo. I wybaczam wszelkie złe. Dodam, że nie donosiłem na biskupów. Ale przyda mi się trochę pokuty w Wielkim Poście za to, że bylem nieroztropny i naiwny. [...] "Nie czekałem już na żadne laury ziemskie, lecz na niebieskie, oczywiście po odpowiednio długim stażu w czyśćcu. Byłem zaskoczony wyróżnieniem. Zapytałem Staszka Musiała, czy mam tę nagrodę przyjąć. Jak widać, odpowiedział, że tak".

Laudację Urszuli Antosz-Rekuckiej wygłosił rektor UJ, prof. Wojciech Nowak.

Urszula Antosz-Rekucka jest katechetką w Mszanie Dolnej. W swojej pracy z uczniami wiele uwagi poświęca kształtowaniu postawy dialogu i podejmuje liczne inicjatywy upamiętniające społeczność mszańskich Żydów wymordowaną podczas Holocaustu. O kulturze i historii żydowskich mieszkańców tego rejonu opowiada na różne sposoby, m.in. poprzez działania teatralne, organizację obchodów rocznicowych czy opiekę nad zbiorowymi mogiłami żydowskimi. Była też koordynatorką polsko-izraelskiego projektu, dzięki któremu grupy młodzieży z Polski i Izraela mogły się spotkać, poznać i pokonać dzielące je bariery. To dzięki jej inicjatywie w 2012 roku ostatnią drogę mszańskich Żydów oficjalnie nazwano Aleją Pamięci Ofiar Holokaustu. Urszula Antosz-Rekucka pisze teksty do lokalnych gazet i portali, jest aktywna w mediach społecznościowych, a w pracy z młodzieżą kładzie nacisk na relacje chrześcijańsko-żydowskie, przybliżanie kultury żydowskiej i tematyki Zagłady. Pomimo działania w trudnym środowisku, gdzie jej inicjatywy nie zawsze spotykają się z aprobatą, od lat konsekwentnie podejmuje trud przywracania pamięci.

"To dla mnie wyjątkowe wyróżnienie. Ksiądz Musiał jest symbolem dialogu i otwartości na drugiego człowieka. Wciąż od nowa czytam jego książki i wciąż się z nich uczę czegoś nowego" – powiedziała Antosz-Rekucka po odebraniu nagrody.
"Mamy dług wobec tych ludzi. Chodzimy przecież codziennie po ich śladach. Teraz, kiedy nacjonalizm w Polsce zaczyna podnosić swój straszliwy łeb, czuję, że to, co robię, ma jeszcze większy sens." Skomentowała również protest w sprawie nagrody dla ks. Czajkowskiego: "Nie przyszliśmy tu sądzić księdza, tylko złożyć mu uznanie za jego zasługi dla dialogu polsko-żydowskiego, które są niepodważalne. Ci, którzy protestują, najwyraźniej nie rozumieją ducha dialogu i Ewangelii".

W trakcie składania gratulacji lauretom.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

3.2   12 kwietnia 2018 na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Łódzkiego odbyła się uroczystość wręczenia ks. Adamowi Bonieckiemu doktoratu honoris causa.

Rozpoczynając uroczystość, rektor UŁ, prof. Antoni Różaliski odczytał gratulacje nadesłane od marszałka sejmu Kuchcińskiego, oraz od biskupów Muszyńskiego, Dziwisza, Nycza i Gołębiewskiego.

Wśród obecnych na sali był m.in. Abp. Grzegorz Ryś, byli też przedstawiciele władz Łodzi i województwa, posłowie i senatorzy, władze innych uczelni wyższych, dyplomaci, reprezentanci wielu państwowych instytucji, a także studenci, absolwenci i pracownicy UŁ. Byli redaktorzy "Tygodnika Powszechnego", przedstawiciele Klubów "TP" i absolwenci Duszpasterstwa św. Anny, których duszpasterzem był ks. Adam. .

Promotor dhc., prof.Barbara Bogołębska wygłosiła laudację, w której omówiła bogaty dorobek ks. Adama, min. wieloletnią pracę w L’Osservatore Romano i Tygodniku Powszechnym oraz różne formy publikacji Redaktora, takie jak felietony, relacje, artykuły.
Jej zdaniem mamy do czynienia z charyzmatycznym kapłanem formacji posoborowej, który reprezentuje Kościół otwarty, zabiera głos w trudnych sprawach, nie boi się podejmować polemiki. Ksiądz Boniecki reprezentuje dziennikarstwo etyczne, wsłuchujące się w człowieka, przy tym odważne i bezkompromisowe, idące często pod prąd przekonań innych. Ksiądz Redaktor tak w życiu, jak i twórczości głosi ewangelię nadziei, przy jednoczesnym zachowaniu autentyzmu przekonań.

Ks. Adam Boniecki po wysłuchaniu laudacji wygłosił wykład, w którym z dużym poczuciem humoru i dystansem do siebie podjął tematykę finansowania mediów oraz roli i misji mediów katolickich na przykładzie własnej pracy redakcyjnej w Tygodniku Powszechnym.

Wielokrotnie mu przerywano gromkimi brawami. Wspomniał też o różnorakich naciskach wywieranych na media, o problemie obiektywizmu i wreszcie wolności słowa.
- W wolności często nieco pustej i bez wartości, na nowo trzeba uznać, że wolność i dobro, wolność i prawda idą razem. Inaczej niszczy się także wolność –zakończył ksiądz Boniecki.

Nie było wystąpień recenzentów, bo właściwie wszystko zawarła w swej dość długiej laudacji p. promotor.
Można ze strony www Uniwersytetu Łodzkiego dowiedzieć się, co napisali w swych opiniach recenzenci. A więc:

Prof. Maria Libiszowska-Żółtowska z Uniwersytetu Warszawskiego stwierdziła m.in.: Za życiową postawę i charyzmę zjednującą sympatię, za mądrość i zatroskanie o sprawy ojczyzny i rodaków, za tolerancję i chrześcijańską pokorę w ocenach bliźnich, a przede wszystkim za pozytywistyczny trud szerzenia systemu wartości, w którym naczelne miejsce zajmuje człowiek, także ten niedoskonały, ksiądz Adam Boniecki MIC w pełni zasługuje na godność doktora honoris causa, którą Uniwersytet Łódzki zamierza mu przyznać.
Ks.prof. Andrzej Perzyński z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w swej recencji napisał m.in.: Nie sposób wymienić tutaj wszystkich możliwych do pokazania zasług Adama Boniecki w dziedzinie dziennikarstwa, jego publicystycznych dokonań w upowszechnianiu wysokiej kultury intelektualnej i duchowej, jego wkładu do debaty publicznej opartej na uniwersalistycznych wartościach chrześcijańskich, humanistycznych i europejskich.
Prof. Grażyna Habrajska z Uniwersytetu Łódzkiego stwierdziła w recenzji, że: - Wzorem dla młodych, i nie tylko młodych, dziennikarzy może być także forma wypowiedzi księdza Adama Bonieckiego, piękna polszczyzna, którą się posługuje. (…). Prawda wyrażana słowami księdza dociera do wszystkich dzięki pięknej formie, w którą te słowa ubiera, dzięki temu, że kocha bliźniego i potrafi mówić do niego jasno i pięknie. Trafia zarówno do tych, którzy potrafią docenić elegancję jego wypowiedzi, jak i do tych, którzy nie rozumieją skomplikowanych konstrukcji językowych, ale czują szczerość zawartą w słowach.

Pierwsze gratulacji składają p. promotor i władze UŁ.

Ocho, dostrzegł mnie Abp. metropolita!

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

3.3   21 kwietnia 2018, na zakończenie tegorocznych Dni Tischnerowskich odbyła się w sali teatralnej AST wielka gala wręczenia nagród im. Józefa Tischnera.
Jury w składzie: ks. Adam Boniecki (przewodniczący), Władysław Stróżewski, bp. Grzegorz Ryś, Piotr Maria Śliwicki, Łukasz Tischner (sekretarz), Karolina Wigura oraz Henryk Woźniakowski podczas posiedzenia w dniu 12 marca 2018 r. w Krakowie wyłoniło trzech laureatów. Nagrodę w wysokości 33 tys. zł ufundowała Grupa ERGO Hestia oraz Społeczny Instytut Wydawniczy Znak. Każdy z laureatów otrzymał też statuetkę zaprojektowaną przez rzeźbiarza Mariana Gromadę.

W kategorii pisarstwa religijnego lub filozoficznego, stanowiącego kontynuację „myślenia według wartości”, nagrodę otrzymał Miłosz Puczydłowski (na zdjęciu - po lewej).

Młody uczony został wyróżniony za studium „Religia i sekularyzm. Współczesny spór o sekularyzację”.
– Laureat ukazuje splątaną genealogię, a w konsekwencji wzajemne zapośredniczenie religijnych i świeckich modeli rozumienia współczesnej kultury. Jego wnikliwe analizy wyczulają na to, co łączy – otwartość na dobro, które przemienia i przekracza podziały – mówił ks. Adam Boniecki.
Miłosz Puczydłowski jest doktorem filozofii, adiunktem w Katedrze Metafizyki i Ontologii Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. W swej pracy badawczej zajmuje się m.in. filozofią religii i teologią w myśli niemieckojęzycznej, problematyką tragiczności i kwestią sekularyzacji. Jako stypendysta odbywał staże naukowe w Oslo, Wiedniu, i Sztokholmie. Publikował m.in. w „Kwartalniku Filozoficznym”, Przeglądzie Politycznym” i miesięczniku „Znak”.
– Najważniejszym tematem filozofii ks. Józefa Tischnera było spotkanie z drugim człowiekiem. Wnioski jakie z tego wciągnął były takie, że wobec drugiego człowieka nie wolno przejść obojętnie. Dzisiaj ta postać, wobec której nie możemy przejść obojętnie ma twarz przybysza, uciekiniera, uchodźcy – mówił Miłosz Puczydłowski.
– Spotykamy się z nimi nie tylko na wyspie Lampedusa, czy Lesbos, gdzie widzieliśmy papieża Franciszka, ale u naszych granic też są tacy ludzie, niektórym udało się wjechać do Polski i myślę tutaj o czeczeńskich rodzinach, które koczowały na dworcu w Brześciu. Dzieci zmuszone były mieszkać na dworcu i spotkała je wielka krzywda, także ze strony Polski, która nie chciała ich wpuścić, a także myślę, że ubiegać się o to, aby mogli tutaj zostać – powiedział laureat. Jak dodał, pomoc tym rodzinom ofiarowała obecna na uroczystości Marina Hulia, która opiekowała się potrzebującymi w Brześciu. Filozof zadeklarował, że swoją nagrodę przekaże czeczeńskim rodzinom.

W kategorii publicystyki lub eseistyki na tematy społeczne, która uczy Polaków przyjmować „nieszczęsny dar wolności”, nagrodę otrzymał Krzysztof Czyżewski.

Jury nagrodziło jego książkę „Małe centrum świata”, podkreślając, że są to „zapiski praktyka idei”, podpowiadające „ jak budować niewidzialne, ale odporne na szaleństwa polityki i historii mosty między narodami, religiami i kulturami. Pokazuje w jaki sposób idee praktykować, a nie tylko głosić”.
Krzysztof Czyżewski jest animatorem kultury, eseistą, edytorem i tłumaczem. W roku 1990 wraz z żoną Małgorzatą Sporek – Czyżewską oraz Bożeną i Wojciechem Szroederami założył Fundację „Pogranicze”, a rok później Ośrodek „Pograniczne – sztuk, kultur, narodów” w Sejnach. Ważną częścią jego działalności jest inicjowanie programów dialogu międzykulturowego w Polsce, w Europie Środkowej, na Bałkanach i w Azji Środkowej.
Laureat odbierając Nagrodę nawiązał do słów ks. Tischnera, który powiedział, że „nie ważne jak się żyje, ale ważne z kim”. – Wszystkiego jak tworzyć małe centrum świata dowiedzieliśmy się ucząc się słuchać. A później szukać odpowiedzi i praktycznych działań. A więc takie nasłuchiwanie w miejscu, w którym przyszło nam żyć to jest wielka część tej pracy, którą wspólnie wykonujemy – mówił Czyżewski. – Wiedza bierze się z miejsca, z ludzi, z pamięci i historii, czyli z tych wszystkich elementów, którymi staramy się nasączać naszą pracę – dodał.

<

W kategorii inicjatyw duszpasterskich i społecznych współtworzących „polski kształt dialogu Kościoła i świata” nagrodę otrzymał Jan Jakub Wygnański „za całokształt działalności na rzecz sektora organizacji pozarządowych w Polsce.

Jego wytrwała praca służy wzmocnieniu ruchów obywatelskich, a także rozpoznawaniu nowych wyzwań, które przed nimi stoją” – mówił ks. Boniecki.
Jan Jakub Wygnański jest animatorem ruchu organizacji pozarządowych w Polsce. Związany z opozycją antykomunistyczną, uczestniczył w obradach Okrągłego Stołu i działał w Komitetach Obywatelskich. Jest współtwórcą Stowarzyszenia na rzecz Forum Inicjatyw Pozarządowych oraz Stowarzyszenia Klon/Jawor prowadzącego Bank Danych o Organizacjach Pozarządowych. Obecnie jest prezesem fundacji Pracownia Badań i Innowacji Społecznych „Stocznia”.
– Filozofa ks. Tischnera uodporniła mnie na wiele rzeczy. On był duszpasterzem w takim prawdziwym rozumieniu, wiedział co znaczy pasterzowanie. Wiedział, że w nas jest i siła ciążenia i łaska i że każdą ewolucję moralną trzeba zaczynać od siebie – powiedział laureat, dziękując za wyróżnienie.

Trzej laureaci - (od prawej) Miłosz Puczydłowski, Krzysztof Czyżewski i Jan Jakub Wygnański.

Galę uświetniał zespół Trebunie-Tutki z udziałem Jorgosa Skoliasa, Joachima Mencla. Odbyło się premierowe wykonanie pieśni z płyty „Tischner – mocna nuta”. Był to, można rzec, niesamowity występ, z wysokim profesjonalizmem instrumentalnym i wokalnym.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

3.4   16 czerwca 2018 odbyły się kolejne Dni Turowicza w Goszycach. Ich tematem było: „Wokół zagłady.” Program był wyjątkowo obfity: dwie debaty, sadzenie drzew pamięci, czytanie imion, film "100 moich dzieci" o Lenie Küchler-Silberman oraz performance, .

Z racji pięknej pogody debaty mogły się odbyć pod gołym niebem, w parku na tyłach dworu.

W pierwsej debacie: „Losy Żydów z powiatów bocheńskiego, miechowskiego i nowotarskiego" udział wzięli Karolina Panz, Dariusz Libionka i Dagmara Swałtek-Niewińska, współautorzy książki „Dalej jest noc..." (2018) wydanej przez Centrum Badań nad Zagtadą Żydów pod red. Barbary Engelking i Jana Grabowskiego.

Zasiadamy na krzesłach, by słuchać o tragicznych losach Żydów.

Po wstępie prof Libionki jak doszło do badań i powstania książki, zabrała głos Karolina Panz, któa zajmowała się Powiatem Nowotarskim.
W powiecie Nowotarskim nie było gett. Polacy i Żydzi nie byli rozdzieleni. Zagłada Żydów odbywała się na oczach Polaków. Żydzi byli spauperyzowani, bez zaplecza, zgnębieni fizycznie i psychicznie. Antysemityzm na Podhalu był wyjątkowo silny, a w Goralenvolk było w 1943 r ok. ponad 20 tys. Przejmowali oni mienie żydowskie. Z 3500 Żydów próbowało ratować się 600 osób, a przeżyło 9! Żydzi się ukrywali całymi rodzinami. W Gorcach były całe „bandy Żydow”. Szczególnie trudno było przeżyć mrozy -35 stopni na przełomie 1942/43. Różne były postawy Polaków. Jeden z sołtysów nowotarskich ukrywał rodzinę żydowską, ale po paru latach nie wytrzymał stresu, sam się zadenuncjował. Zamordowano ukrywanych przez niego Żydów i jego razem z nimi.
O Powiecie Bocheńskim mówiła Dagmara Swałtek-Niewińska: W powiecie Bocheńskim Żydów było 5%. Najwięcej w Bochni i Nowym Wiśniczu. Nigdzie nie stanowili ponad 50%. Próbowali ocalić się pracując dla Niemców. Ale warsztaty zatrudniające ok. 1000 osób często nie otrzymywały surowców. Ocalało tylko 87 osob, jest 62 sprawiedliwych, zapewne nie wszyscy są znani. Zdaje się oprócz nich jeszcze 300 osób ocalało poza powiatem. Okazuje się, że większe szanse Żydzi mieli na przeżycie w obozie koncentracyjnym, niż ukrywając się

Prof Libionka opowiadał na końcu o losie Żydów na Ziemi Miechowskiej. Równie tragicznych.

Zasadzono dwa drzewa pamięci. Jedno polskie upamiętniające Romualda Kerna, właściciela Goszyc, ukrywającego przez okupację rodzinę Glucksmanów, drugie żydowskie upamiętniające Leopolda Glucksmana, który opuścił Goszyce, poszedł do partyzantki i zginął. Sadzonki platanów dostarczyła fundacja Aeris futura. Obok sadzenie drzewa żydowskiego.

Z kolei podzieliliśmy się na cztery kręgi, w któych odbyło się czytanie imion pomordowanych Żydów (na wzór czytania imion odbywającego się w Treblince). Towarzyszyła temu Modlitwa za zmarłych Kel male rachamim, Modlitwa Jana Pawła II, Psalm 23 i Psalm 130.

W drugiej debacie „Droga do pojednania" udział wzięli: Mikołaj Grynberg, Bogdan Białek, Nili Amit, Paweł Sawicki, Ewa Teleżyńska, prowadzącym był Maciej Kozłowski.
Zastanawiano się, czy nie zniweczyliśmy lat pracy nad polsko-żydowskim pojednaniem. Tak byłyskawicznie doszło do odrodzenia się antysemityzmu i rasizmu. Koło 30% ankietowanch Polaków odczłowiecza Żydów.

Na końcu oglądaliśmy „perfomance.. bez tytułu" w wykonaniu Teatru 52 Hz, Andrzeja Kowalczyka z zespołem.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

3.5   W dniach 13-15 października 2018 dobył się w Krakowie VII Zjazd Klubów "Tygodnika Powszechnego". Mieliśmy te dni wypełnione w całości.

Jak zwykle, Zjazd się rozpoczął Mszą św. Odprawiła ją ks. Adam Boniecki.
(fot. Adam Walanus)

W ciągu ostatniego roku powstało wiele nowych klubów, które teraz miały okazję opowiedzieć o sobie. Podsumowywano też wspólną lekturę klubową "Tischner czyta katechizm".

Klub Wrocławski z wolontariuszami "Zupy na Wolności" przygotował zupę dla uczestników Zjazdu.

W ramach Zjazdu zorganizowaliśmy debatę, na temat "Państwo świeckie po chrześcijańsku urządzone".
Już na kwadrans przed rozpoczęciem się debaty, w Dużej Auli PAU trudno było znaleźć wolne miejsce.

Zainteresowanych przyciągnęły wielkie nazwiska uczestników debaty:
Od prawej: prof. Andrzej Zoll, prof. Ewa Łętowska, dr Radosław Ptaszyński i prowadzący debatę Ignacy Dudkiewicz.
Tytuł debaty nawiązuje do opublikowanego w 1991 r. esseju Stanisława Stommy (niedawno minęła 110 rocznica jego urodzin). Dr Ptaszyński jest autorem książki "Stommizm".
(fot. Adam Walanus)

Dla niej i wielu, wielu innych, zabrakło siedzących miejsc.
(fot. Adam Walanus)

Niedziala zaczęła się od obrad Rady Koordynatorów.

Później była Msza św. u św. Floriana.

W spotkaniu z redaktorami "TP" udział wzięli ze strony redakcji:
Artur Sporniak, Paweł Bravo, Zuzanna Radzik i ks.Adam Boniecki.

Spotkanie pełne było humoru.

Wieczorem zaś odbyła się debata "Spotkanie mimo różnic. O wychyleniu się z kryjówki i dialogu w praktyce"
W panelu zasiedli (odprawej): Jakub Wygnański, Justyna Dąbrowska, Ignacy Dudkiewicz i Zuzanna Radzik. Prowadzi debatę Konrad Ciesiołkiewicz.

Podczas debaty.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

3.6   wręczenie Medali Św. Jerzego .
Uroczysta gala wręczenia Medali św. Jerzego 2018 odbyła się 15 października w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha w Krakowie. Laureatów przyznawanej już po raz 25. nagrody ogłosił Piotr Mucharski, redaktor naczelny „Tygodnika Powszechnego”.

Wstęp był za zaproszeniami, ale w ostatniej chwili organizatorzy wpuścili wszystkich, którzy przyszli i dostawili krzeseł.

Sala była więc nabita bo brzegi.

Laureatów przyznawanej już po raz 25. nagrody ogłosił Piotr Mucharski, redaktor naczelny „Tygodnika Powszechnego”.
Kapituła Medalu św. Jerzego postanowiła docenić Ewę Błaszczyk – której fundacja „Akogo?” zajmuje się systemowym rozwiązywaniem prłoblemów osób w śpiączce – „za przywracanie nadziei, której nie dawała nawet medycyna; za upór i cierpliwość w tworzeniu systemowej opieki dla ludzi w śpiączce.

Abp Wojciech Polak, Prymas Polski, otrzymał Medal „za walkę ze smokiem podziałów, które oddaliły od siebie Polaków. Za to, że jest siłą spokoju naszego Kościoła. Za to, że jednoczy wspólnotę swoim opanowaniem i pokorą – w naszych czasach cechami unikalnymi”.

Pozwolę sobie w całości zamieścić laudację, którą na cześć Ewy Błaszczak wygłosiła red. Anna Goc:

Dziecko w śpiączce krzyczy.
–– „Olkę słychać było już w lesie, gdy dojeżdżałyśmy do Dziekanowa. Medycyna nazywa to krzykiem mózgowym. Ola leżała napięta jak struna, opierając się tylko na potylicy i piętach. I wyła. Nie do wytrzymania.
Wariowali wszyscy – rehabilitanci, lekarze, pielęgniarki i my.”
Dziecko w śpiączce się stara. ––
–– „Bywa, że kiedy proszę Olę o zrobienie jakiegoś ruchu, ona zaczyna szybko oddychać i mobilizować całe ciało. Najpierw nie może zrobić nic, ale w końcu z tego spięcia, z tej wielkiej woli – udaje się.”
Dziecko w śpiączce okazuje radość. ––
–– „Czasem Ola się śmieje. Nagle. Obserwuję ją od lat. I nie wiem, skąd ten śmiech. Ale jeśli ona, pozostając w ciele, które nie funkcjonuje, zarykuje się ze śmiechu, to znaczy, że tam, gdzie jest, musi się dziać coś niezwykłego.” Od osiemnastu lat, od dnia, gdy jej sześcioletnia córka Aleksandra Janczarska zapadła w śpiączkę, Ewa Błaszczyk mówi nam o tym, czym śpiączka jest.
Najpierw sama wysłuchiwała – tego, co dotąd słyszeli inni rodzice na jej miejscu.
„Trudna matka” – nazywali ją, gdy Ola trafiła na oddział neurologiczny w Centrum Zdrowia Dziecka. „Trudna”, czyli taka, która nie odpuszcza.
„Nie rokuje poprawy”, mówiono o Oli –– i proponowano hospicjum.
„Aktorka myśli sobie, że wybuduje klinikę?” – dopytywano.
Wybudowała.
W lipcu 2013 r. „Budzik” – klinika dla dzieci w śpiączce – przyjęła pierwszych pacjentów. Ze stu dzieci, które od tego czasu trafiły do kliniki, wybudziła się połowa.
Wcześniej, już w 2002 r. Ewa Błaszczyk, razem z ks. Wojciechem Drozdowiczem, założyła fundację „Akogo?”.
„Akogo?” – tak pytają dzieci o świat, który je obchodzi. To w fundacji stworzono program wybudzania dzieci ze śpiączki, nagrodzony przez Światową Organizację Zdrowia.
Ta klinika – to kilkanaście tymczasowych domów. Bo poza pacjentami mieszkają tu także całe rodziny. Ewa Błaszczyk jak nikt inny wie, że aby wybudzić ze śpiączki, potrzebni są bliscy. Mówią do dzieci, przywożą z domów ulubione zabawki, na ścianach rozwieszają zdjęcia, przytulają.
Dzieci słyszą. Był pewien chłopczyk w śpiączce, ulubieniec rehabilitantki z zabawiającej dzieci organizacji „Czerwone Noski”. Późnej, po jego wybudzeniu, spotkali się przypadkowo w centrum handlowym. Dziewczyna zaczęła rozmawiać z jego rodzicami. Chłopczyk rozpoznał jej głos, mówiąc: „To jest klaun z Budzika”.
Kiedy wchodzi się do biura fundacji Ewy Błaszczyk, dwa miejsca zajmują wciąż ci, którzy dzwonią do podobnych miejsc na świecie: w Japonii, Stanach Zjednoczonych, Austrii – razem szukają nowych sposobów wybudzania ze śpiączki.
***
Ewa Błaszczyk wyręczyła nasze państwo w walce o tych, którzy sami nie mogą upomnieć się o swoje prawa. Ale też zmobilizowała, by za ich rehabilitację państwo płaciło.
Dała rodzicom nadzieję – tę nadzieję, której wcześniej odmawiali im lekarze.
Nam wszystkim – pokazała nieopisany dotąd świat: dzieci, które nie budzą się i nie umierają. Takich, dla których nigdzie nie było miejsca. Rzeczywistość, którą wypieramy, choćby z powodów statystycznych. Przecież „nam się to nie przytrafi”.
***
Dziękujemy jej za trudne do połączenia cierpliwość i upór. Za wizję. I forsowanie jej mimo wszystko. Za to, że się nie zatrzymuje – także wtedy, gdy, po wybudzeniu, okazuje się, że potrzebna jest żmudna, długa rehabilitacja.
Dziękujemy za to, że od lat odpowiada na najtrudniejsze pytania:
Jak zająć się stanem, który nie jest weryfikowalny?
Jak zająć się tym, czemu i medycyna nie daje jasnych odpowiedzi?
Jak być z ludźmi w śpiączce tam, gdzie są, skoro nie zawsze się da ich sprowadzić z powrotem do nas?
***
Niedługo po wypadku Oli Jan Jakub Kolski nakręcił dla fundacji krótki film. „Ale co ty tu robisz, dziewczynko. Przecież ty żyjesz” – pyta kilkuletnią dziewczynkę św. Piotr. Dziewczynka odpowiada: „Ale oni mnie tam nie chcą. Bo ciągle śpię”.
Dzięki Ewie Błaszczyk chcą coraz bardziej.

Również w całości podaję laudację, którą na cześć Abpa Wojciecha Polaka wygłosił ks. Adam Boniecki:

Sama nazwa „Medal św. Jerzego” już ma w sobie nutę bojową. W formule uzasadnienia zwykle wskazujemy, z jakim to smokiem walczy nasz laureat. Na Medalu widnieje święty bojownik w trakcie walki ze smokiem.
Pierwsza zasada jest taka, że Medal przyznawany jest za walkę z jakimś smokiem. Druga zasada, której trzyma się Kapituła – nie przyznajemy Medalu za pełniony przez Laureata urząd. Temu służą inne odznaczenia i nagrody, państwowe i kościelne (np. sam papież decyduje kto ma zostać kardynałem), ale my nie. Nie czujemy się na tym polu kompetentni. Medal jest przyznawany dlatego, że Laureat jest w sposób wybitny człowiekiem odważnym i prawym.
Tegorocznego Laureata, Prymasa Polski, arcybiskupa Wojciecha Polaka, trudno opisywać językiem bojowym. Nie prowokuje starć, jest człowiekiem pokoju. Wtedy chyba można użyć tego języka, gdy do opisu włączymy jego zaciekłych wrogów. Wtedy sięgnięcie do słownika bojowego okaże się konieczne – po takie słowa jak „wróg”, „atak”, „walka”, „zwalczanie”. Na niektórych forach zaciekłość tych ataków idzie w parze z niesłychaną głupotą i absurdalnością. Szersze omawianie tego było by nieporozumieniem, dlatego właśnie że Ksiądz Prymas jest człowiekiem pokoju.
Człowiek pokoju nie znaczy człowiek lękliwy. Ksiądz Prymas wie, że jego głos ma większe znaczenie niż głos każdego innego biskupa. Jest prymasem, następcą wielkich Prymasów – Hlonda, Wyszyńskiego – którzy z tym tytułem związali wielki autorytet moralny. Reprezentuje Kościół w Polsce. Jego słowa są słuchane w sposób specjalny, jako słowa Kościoła. Jest opoką trwałości. Kolejni przewodniczący Konferencji Episkopatu się zmieniają, Prymas trwa. Ksiądz Prymas jest odważny. Odważnie wchodzi na podminowane tereny.
Ostrzega przed wmanewrowaniem Kościoła, biskupów i księży w doraźną politykę. Na uwagę rozmówcy, że być może katolicy za bardzo wykorzystują przychylność rządzących, odpowiada: – „Trzeba sobie jasno powiedzieć, że jest to związek, który nie służy Kościołowi i powoduje osłabienie wolności głoszenia, wikłając Kościół w doraźne układy”. I dodaje: – „Dobitnie wyraził to papież Benedykt XVI w Jezusie z Nazaretu, rozważając proces Chrystusa i Barabasza. Pisał wtedy, że jeżeli odwołamy się dla obrony siebie do świeckich instytucji, zawsze wybierzemy Barabasza przeciw Chrystusowi. To są mocne słowa, ale w tym wypadku nigdy dość ostrzegania”.
Zabierając głos w sprawie reformy sądownictwa przypomniał, że „przy okazji każdej reformy trzeba patrzeć na jej dalekosiężne skutki”. Pytany o tę wypowiedź, wyjaśnił, że „nie wypowiada się po stronach politycznego sporu, tylko przypomina fundamenty, społeczną naukę Kościoła, upomina się o kształtowanie wspólnego dobra ale przyznał, że słowa o poszanowaniu konstytucji nie padłyby, gdyby wszystko było w porządku”.
Ku oburzeniu „prawdziwych katolików” wziął udział w obchodach 500 lecia Reformacji, kierując się zasadą, że „trzeba budować mosty, a nie wznosić mury”. Cierpliwie wyjaśniał, że „nie spotkaliśmy się, aby się nawzajem oskarżać, ale by z nadzieją spojrzeć w przyszłość i szukać nie tyle tego, co nas dzieli, ale tego, co łączy”.
W sprawie uchodźców mówił wyraźnie, że „chrześcijanin nie może zamknąć się przed uchodźcą”. Słynne też jest jego zdanie z wywiadu dla TP, że jeśli się dowie, że w Gnieźnie odbywa się jakaś manifestacja antyuchodźcza i że na to wybierają się jego księża, to każdy z nich „będzie suspendowany”.
To tylko kilka przykładów wchodzenia na niebezpieczne tereny; tam, gdzie katolicy oczekują głosu Kościoła. Nieagresywnie, bez prowokowania bitew czy awantur – wkracza Prymas z klarownym przesłaniem.

W trakcie wręczania nagród. W imieniu Ewy Błaszczak nagrodę odebrała jaj córka, Marianna Janczarska.

¬– Moja mama Ewa Błaszczyk bardzo chciała być tu z Państwem dzisiaj, ale było to fizycznie niemożliwe, ponieważ dokładnie w tym momencie jest na deskach Teatru Studio w Warszawie. – powiedziała Marianna Janczarska.

Ale napisała list, który przeczytam:
– „W imieniu swoim i Fundacji Akogo? bardzo dziękuję za Medal świętego Jerzego. Żałuję, że nie mogę tu być osobiście, jednak całym sercem jestem z wami. Nasza fundacja robi wszystko, żeby coraz więcej osób miało szanse na wybudzenie się ze śpiączki, szansę na drugie życie. To bardzo ważne dla chorych przebywających w stanie największego zaburzenia świadomości, przebywających na krawędzi życia i śmierci, ale nie mniej ważne dla ich bliskich. Choruje cała rodzina. Jednak nie ma takich trudności i cierpień, z których nie mogło by wynikać dobro. Taki jest właśnie sens naszej działalności i tego się zawsze trzymamy. Z całego serca dziękujemy, Ewa Błaszczyk”

– Bardzo serdecznie dziękuję Kapitule Medalu św. Jerzego, że ten wieczór, dzięki waszej wielkoduszności, jest dla mnie tak uroczysty i że mogę dołączyć do grona laureatów tego Medalu razem z panią Ewą Błaszczyk, której bardzo serdecznie gratuluję. – rozpoczął abp Wojciech Polak.

I chcę powiedzieć, że to jest dzieło, o którym pewnie nigdy dosyć będziemy mówić
– Decydując się na przyjęcie Medalu św. Jerzego, oprócz państwa życzliwości, towarzyszy mi nieodparcie takie uczucie, że nie jest to dla mnie wyróżnienie, ale swoisty dodatek motywacyjny. W takim duchu pragnę i przyjmuję ten Medal, świadomy, że nigdy dosyć, jak wspominał ksiądz Adam, naszych zmagań z tym współczesnym smokiem nienawiści, strachów, podziałów, konfliktów, barykad. Często wracam do słów – jesteśmy przecież w przededniu 40. rocznicy wyboru na Stolicę Piotrową Karola Wojtyły – które pozostawił nam w Gnieźnie, jako swoisty fundament i testament, gdy mówił o duchowej jedności Europy. I gdy potem dodawał, że po upadku muru widzialnego jeszcze bardziej odsłonił się ten niewidzialny, który jest zbudowany z lęku, z agresji, z braku zrozumienia dla ludzi o innym pochodzeniu, innym kolorze skóry, innych przekonaniach religijnych; zbudowany z egoizmu politycznego, gospodarczego, osłabienia wrażliwości na wartość życia ludzkiego, na godność każdego człowieka. Co więcej dodawał, że ta granica idzie przez ludzkie serce.
– I dlatego wydaje mi się, że tym, co jest naszą duchową walką i duchowym zmaganiem nie tylko trzeba temu towarzyszyć, ale trzeba też wierzyć, że mamy rzeczywiście moc i siłę, by się z tym zmagać. Dla mnie osobiście takim impulsem są również Zjazdy Gnieźnieńskie, które są powiewem dobrego ducha. I ten ostatni, który właśnie powiedział o szansie, którą jest chrześcijaństwo, że chrześcijaństwo przyniosło wartości – mówiliśmy w naszym przesłaniu zjazdowym – których wcześniej było mało albo były mało obecne w życiu publicznym: przebaczenie, miłosierdzie, oddanie siebie. Dlatego chrześcijanie nie mogą być niewolnikami egoizmu indywidualnego, grupowego czy narodowego, bo chrześcijaństwo nie jest ideologią, nie może stać się zakładnikiem politycznych korzyści, traci bowiem ożywczą siłę. Stąd też ksiądz Adam wspomniał o napisie na Medalu św. Jerzego, który jest bardzo inspirujący: powierz Panu swą drogę, zaufaj mu, on sam będzie działał. To jest głębokie odniesienie, odniesienie w ogóle do tego, który ma moc, do Boga samego.
– Myślę że nie ma i nie może być skutecznej walki ze złem czy promowania dobra w naszym życiu, jeżeli – przynajmniej w życiu chrześcijanina – nie będzie tego fundamentu, którym jest oddanie Bogu. Skoro mamy szukać światła dobrego do wyznania to musimy to czynić najpierw na kolanach, na modlitwie. Tego oczekuje od nas Bóg. Byśmy nie kryli się w przestrzeni prywatnej, ale przemieniali nasze życie i nasze wzajemne relacje tą mocą, której on jest źródłem – niewyczerpanej siły. Pewnie to nie jest żadne kopernikańskie odkrycie, zasługujące na nagrodę, ale raczej powinność chrześcijanina, biskupa, prezbitera, ludzi świeckich; wszystkich, dla których naczelną wartością nie jest interes ani własny pomysł na życie lecz Ewangelia.
– Żyjemy w trudnych okolicznościach dla Kościoła, które przeżywamy – podkreślił prymas. – W swoim sierpniowym liście do ludu Bożego Papież Franciszek napisał: „Nie sposób wyobrazić sobie nawrócenia naszego działania kościelnego bez aktywnego udziału wszystkich członków ludu Bożego. Jednym sposobem, w jakim możemy odpowiedzieć na zło, jest przeżywanie go jako zadania, które angażuje i dotyczy nas wszystkich jako ludu Bożego. Wszystko, czego się dokonuje bez czynnego udziału wszystkich członków Kościoła, nie zdoła wygenerować dynamiki potrzebnej do zdrowej i skutecznej transformacji”.
– Widzę dzisiaj w Medalu św. Jerzego zobowiązanie i pewnego rodzaju, jak wspomniałem, dodatek motywacyjny. Jeszcze raz bardzo serdecznie dziękując Kapitule i wszystkim tu zgromadzonym, proszę was, abyśmy wspólnie odpowiadając na to, czego oczekuje od nas Pan Bóg, starali się wygenerować ową dynamikę potrzebną do zdrowiej i skutecznej transformacji..

Na zakończenie uroczystości wystąpił zespół Trebunie-Tutki. Dołączył do nich fenomenany cymbalista Miroslav Rajt.
Za każdym razem słuchając i patrząc na "Tutków" nie mogę wyjść z podziwu.

Liderowi zespołu - Krzysztofowi Trebuni-Tutce towarzyszą dwie Bożeny - Koordynatorka Krakowskiego Klubu "TP" (po lewej) i koordynatorka Zielonogórskiego Klubu "TP" (po prawej).

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

3.7   Zespół Tańca Ludowego "Krakowiak" przy AWF obchodził w 2018 roku swoje 45-lecie.
Jubileuszowy koncert "Krakowiaka" odbył się 2 czerwca w sali teatralnej Nowohuckiego Centrum Kultury.

Na Jubilieuszowy Koncert zaprosił mnie Stanisław Matusik, grający tu pierwsze skrzypce.

Pierwszym tańcem prezentowanym przez Zespół był polonez.

Później były tańce łowickie.

Po wielu innych tańcach, z różnych regionów, głównie Polski południowej, występ zakończył się, jak przystało, krakowiakiem.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

3.8   Marsz Pamięci odbywa się co roku w rocznicę likwidacji krakowskiego getta, 13-14 marca 1943. Tego roku przypada 75. rocznica zagłady krakowskich Żydów.
Marsz powtarza drogę, którą szli Żydzi z getta w Podgórzu do obozu koncentracyjnego w Płaszowie.
11 marca 2018 o godz. 12:00 rozpoczął się wiec na Placu Bohaterów Getta.
Mówił przedstawiciel prezydenta RP Wojciech Kolarski: "Wypełniam zaszczytny obowiązek reprezentując w tym miejscu prezydenta RP, by oddać hołd ofiarom, które tutaj zginęły, zostały wygnane do KL Płaszów lub zmarły po drodze do tego niemieckiego obozu zagłady" … "Jestem też tutaj jako znak budowania Rzeczypospolitej, w której nie ma miejsca na antysemityzm, na nienawiść; w której wydarzenia, które się tutaj rozegrały, są jedynie przeszłością" Przypomniał także datę 12 marca 1943 r., kiedy powstał Krakowski Komitet Pomocy Żydom, będący częścią aktywności Rady Pomocy Żydom "Żegota". "Te osoby, które wtedy podejmowały wysiłek, żeby ratować swoich żydowskich współbraci i współobywateli, są naszymi narodowymi bohaterami. Jestem tutaj dzisiaj by pokazać, że do tej postawy nawiązuje wolna suwerenna Rzeczpospolita".
Kard. Stanisław Dziwisz podkreślił, że jedyne, co "możemy teraz zrobić dla zamordowanych w trudnym do opisania poniżeniu krakowian, to pokazać, że cenimy ich wkład w życie naszego miasta, że pamiętamy o nich i o ofierze życia, jaką złożyli". "Temu właśnie służy Marsz Pamięci". Wezwał uczestników Marszu o modlitwę "za tych, którzy zginęli, i za tych, którzy przeżyli i niosą przez całe życie ranę pamięci i lęk, że historia mogłaby się powtórzyć". "Módlmy się, żeby ci, którzy nie pamiętają czasów Zagłady inaczej, jak tylko przez pamięć swych rodziców lub dziadków o tamtych strasznych wydarzeniach, umieli podjąć to trudne dziedzictwo"...
"Marsz Pamięci to pozytywny komunikat, który wysyłamy światu - w zalewie nienawiści, manipulowania emocjami i historią próbujemy pokazać, że jedyne, co się liczy, to szacunek dla drugiego człowieka". "Dla nas, chrześcijan, to wypełnienie zadania, jakie stawia nam nasz Pan i Mistrz napominając, byśmy dawali świadectwo swej wiary przez to, co uczyniliśmy naszym bliźnim, będącym w potrzebie, i umieli rozliczać się z tego, czego im nie uczyniliśmy, w czym ich zawiedliśmy" Wezwał zebranych do przebycia "w duchu głębokiego szacunku dla każdego człowieka i pokuty drogę, która była w roku 1943 drogą drogą ku wyniszczeniu i śmierci".
Michał Sobelman, rzecznik prasowy ambasady Izraela w Polsce, przypomniał bohaterską postawę Polaków ratujących Żydów, m. in. Tadeusza Pankiewicza. Miejsce, w którym prowadził on swoją aptekę i udzielał pomocy, Sobelman nazwał „najświętszym”. „Dla nas Żydów sformułowania takie, jak polskie obozy śmierci, nie mają miejsca. To tylko ludzie nierozumni mogli coś takiego wygłosić” – podkreślał. Odwołał się również do 50. rocznicy Marca’68 i wyraził wdzięczność dla władz państwowych, które deklarują, że w Polsce nie ma miejsca dla antysemityzmu. Przyznał jednak, że mimo to antysemityzm w Polsce ma „małe miejsce”, co przypomina mu atmosferę panującą w kraju pół wieku temu.
Tadeusz Jakubowicz, Przewodniczący Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Krakowie, zastrzegł w swoim przemówieniu, że nigdy nie zabierał głosu w sprawach politycznych, ale dziś nie może milczeć. Według niego, gorsze od dyskusji na temat sformułowania „polskie obozy śmierci” jest przyzwolenie na reaktywację stowarzyszeń faszystowskich. „To jest dla nas zagrożenie” – podkreślał. „Dumny jestem dzisiaj, że widzę państwa na tym miejscu, z którego szedłem, i że jesteście razem z nami. Czujemy się dużo pewniejsi” – wyznał i zaapelował o wzajemny szacunek.
Przewodnicząca Związku Krakowian w Izraelu Lili Haber i poeta Adam Zagajewski odczytali wiersz "Nienapisana elegia dla Żydów krakowskich" Zagajewskiego.
Uczestnicy Marszu Pamięci zmówili modlitwę za zmarłych i złożyli kwiaty pod tablicą pamiątkową. Marsz wyruszył spod "Apteki pod Orłem" należącej podczas okupacji do Tadeusza Pankiewicza, który był jedynym Polakiem mieszkającym w getcie, dostarczał Żydom żywność, leki i pomagał im w ucieczce poza mury.
Potem złożono kwiaty pod tablicą upamiętniającą likwidację getta.

Z mieszkania Michała obserwujemy, jak schodzą się uczestnicy marszu.

Kwadrans przed 12 jest już spory tłumek.

Są przedstawiciele Kościoła.

Niebawem ruszymy.

Marsz idzie ulicą Wielicką.

"Ulica" Abrahama prowadzi już na teren obozu.

Przy kamieniu upamiętniającym zagładę odbyła się wspólna modlitwa za pomordowanych.

Uczestnicy marszu na terenie dawnego obozu.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

4.1   W dniach 8-10 czerwca 2018 odbył się IV Rajd kukurydziany, na który składają się spacery po okolicach Biórkowa oraz śpiewy w gościnnej zagrodzie Jasia Anielskiego.

Pogoda dopisała, więc śpiewy odbywały się pod wolnym niebem.

Dodatkową atrakcją nocy z piątku na sobotę był Edek Komenda z akordeonem.

Noc się posuwa.

Tu już sobotnie popołudnie.

I znów śpiewając doczekaliśmy nocy, są tu i dzieci, mają uciechę.

Wymienili się uczestnicy, tej nocy jest między nami Grzegorz Giermek.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

4.2   Który to już Nocny Złaz na Leskowiec? Podobno pięćdziesiąty siódmy!
Były to dni 5-7 października 2018. Niestety, Muzeum-Dworek Emila Zegadłowicza uległo likwidacji. Wstyd władzom Wadowic, które do tego się przyczyniły. Czy na tym ma polegać "dobra zmiana"?

Pierwsi uczestnicy zjawili się już w piątek w Ponikwi. Późnym wieczorem rozpoczęły się śpiewy przy ognisku "na dole".

Tego roku pogoda była wspaniała.

W sobotę robimy spacery po okolicy. Widok ze zboczy Snozki.

W drodze ze Smóżki na Bliźniaki

W kałużach przeglądają się drzewa i niebo.

Las na Bliźniakach został przetrzebiony przez wichury.

Wieczorem wyruszamy na właściwy złaz.

Ognisko rozpalamy w tradycyjnym miejscu, w górnej części zarośniętych pól Polany, poniżej Magurki Ponikiewskiej.

Taka noc październikowa
prześpiewana przy ognisku do świtu;
Zapomniane piosenki w śpiewnikach
pragną słońca ciepłego dotyku.

Najwytrwalsi przy ognisku o świcie.

I widoki w drodze powrotnej.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

5.1   Do Krakowa przybyli potomkowie kuzyna Zbyszka Urbańczyka z rodzinami:
Kuba i Agnieszka Urbańczykowie z Florkiem i Emilką oraz Kasia i Patryk Faraj z Antosiem i Michałem.
Spotkanie rodzinne odbyło się w Malinowym Aniele w Zielonkach.

Przy zastawionym stole (restauracyjnym).

Kasia, Patryk, Kuba, Agnieszka z Emilką.

Florek.

Michał.

Antoś.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

5.2   28 kwietnia 2018 w Krakowie odbyła się beatyfikacja Hanny Chrzanowskiej.
Z tej okazji przyjechali do Krakowa krewni błogosławionej, którzy są też naszymi krewnymi: Ksawery Urbańczyk z Dorotą i jej ojcem Piotrem Zawadzkim.

Ojciec Piotra, Jerzy Zawadzki był kuzynem Hanny Chrzanowskiej. Jego matka, Maria (prababcia Doroty) była siostrą Ignacego Chrzanowskiego, ojca Hanny.


następne   na górę strony

5.3   Małgosia i Jacek Sobek, kuzyn Bożeny, wielokrotnie zapraszali nas do złożenia wizyty w Bornem Sulinowie. W tym roku wreszcie pojechaliśmy.

Po drodze zatrzymaliśmy się pod zamkiem Moszna, który ma podobno 99 wież i 365 pomieszczeń.

Fragment architektoniczny zamku w Mosznie.
Naszym zdaniem zamek jest ciut przereklamowany.
Zbudował go Franz-Hubert Tiele-Winckler, rozbudowując niewielki pałac, zniszczony przez pożar w 1896 roku, wedle swej fantazji. Dziadek jego (Franz Winckler) był zwykłym górnikiem, Franz-Hubert już był hrabią, odgrywającym wielkiego arystokratę.

Oto z kolei fragment rynku w Obornikach, gdzie też mieliśmy postój.

Wnętrze fary w Obornikach, tj. kościoła parafialnego pw. Wniebowzięcia NMP. W przewodnikach podawana jest jako gotycka, z przełomu XV/XVI wieku, jednak była nieco przebudowana w 1814.

Szosa między Trzcianką a Wałczem biegnie jakby tunelem pod koronami drzew.

Fragment rynku w Wałczu.

Borne Sulinowo jest ukryte w lasach. Z Jackiem na spacerze.

Nad jeziorem Pile w Bornem Sulinowie.

I to także jezioro Pile.

Łabądź - po prostu.

Borne Sulinowo, Groß Born przed 1945, było niemieckim miastem garnizonowym, w czasie wojny były tu obozy jenieckie. W 1945 roku miasto przejęła Armia Czerwona i zmieniła je z bazę Północnej Grupy wojsk. Opuściła je w 1992 r.
Zaraz potem do budynków dobrali się polscy szabrownicy i większość z nich zmienili w ruinę. Wciąż wiele zrujnowanych domów czeka na nabywcę, który by doprowadził je do użytku.

Tak dziś wygląda dawny Dom Oficera. Za Armii Czerwonej mieścił m.in. salę taneczną, kinową koncertową, bibliotekę, szkołę muzyczną, restaurację. Teraz świadczy, co Polak potrafi.

Ozdoba parku w Bornem Sulinowie. Jedna z pamiątek militarnej przeszłości miasta.

Za Szczecinkiem, w Białym Borze jest cerkiew w całości wymalowana przez Jerzego Nowosielskiego. Niestety, przyjechaliśmy tu w złej porze. Zamknięta i nie dodzwoniliśmy się do domu parafialnego i rekolekcyjnego.

Musimy więc zadowolić się widokiem z zewnątrz. Fragment frontonu.

Odpoczynek w trakcie spaceru nad jezioro.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

6.1   Z Klubami "Tygodnika Powszechnego byliśmy w Sztutowie.
Chodziliśmy nad morze, robiliśy też wycieczki po okolicy.

Mieszkaliśmy w pensjonacie Baron.

Fragment "dziedzińca" pensjonatu.

W trakcie liturgii sprawowanej przez ks. Adama.

W kościele w Stegnie. Podobne statki wiszą w wielu okolicznych kościołach.

Na Wielbłądzim Garbie k. Krynicy Morskiej.

Na plaży w Krynicy Morskiej.

Na terenie b. obozu koncentracyjnego Stutthof ks. Adam spotkał się z wycieczką młodzieży z Chojnic.

Popłynęliśmy promem do Fromborku.

Widok na Katedrę i Wieżę Radziejowskiego.

Późnogotycki poliptyk fromborski – z późnogotycką rzeźbą Madonny z Dzieciątkiem. Po bokach figury ojców kościoła, a na skrzydłach częściowo zachowane płaskorzeźby z wizerunkiem scen maryjnych i malowidłami Męki Pańskiej,

Organy w Katedrze Fromborskiej,

Widok z Wieży Radziejowskiego na przystań i Zalew Wiślany.

Widok na zamek krzyżacki w Malborku.

Fragment zamku krzyżackiego w Malborku.

Wielki refektarz średniego zamku w Malborku. Tu były wspólne biesiady rycerzy gości Zakonu, którzy przybywali, by u boku Krzyżaków walczyć z poganami. Sala była obliczona na ok. 400 osób.

Wystawa "Zbrojownia malborska - oręż europejski" w średnim zamku

Na dziedzińcu krużgankowym wysokiego zamku.

Kapitularz w wysokim zamku. Tu omawiano wszelkie istotne sprawy dotyczące Zakonu.

Dziedziniec widziany z góry.

Wysoki zamek, refektarz konwentu. Tu spożywano posiłki. Były dwa w ciągu dnia: prandium (śniadanie) przed południem i cena (wieczerza) wieczorem, po nieszporach.

Fragment śluzy na Kanale Elbląskim.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

7.   Wreszcie udało mi się na kilka dni wyrwać w Tatry. Trafiłem na nienajgorszą pogodę. Było dużo słońca, deszcz przelotny, krótkotrwały, ale chmury często się trzymały najwyższych szczytów.

Tę sarenkę napotkałem przy szlaku na Polanę Rusinową.

Rzędowe Skały w drodze na Siwy Wierch. Tworzą je triasowe dolomity płaszczowiny choczańskiej.

Widok z Siwego Wierchu na zachód w kierunku Gór Choczańskich.

Na Siwym Wierchu (1805 m). Jest to ostatni z wybitnych szczytów w grani głównej Tatr Zachodnich.

Widok z Siwego Wierchu ku wschodowi, ku Brestowej, Salatyńskiemu i Banówce.

Pośrednia Grań z Łomnicy Tatrzańskiej.

Łomnicki Staw, w głębi Łomnica, Widły i Kieżmarski.

Wagonik kolejki na Łomnicę.

Na tle Łomnicy, powyżej Łomnickiego Stawu

Na Łomnickiej Przełęczy. W głębi Sławkowski Szczyt, Pośrednia Grań i Mały Lodowy.

W tle Dolina Pięciu Stawów Spiskich, za nią Mały Lodowy, Lodowa Przełęcz i Lodowy.

Wysoka i Smoczy Szczyt.

Dolina Złomisk i Żelazne Wrota.

Hińczowe Stawy.

Widok z Koprowego Wierchu ku wschodowi, w głębi Rysy, Wysoka, Kończysta.

Widok z Koprowego Wierchu na Dolinę Piarżystą i Ciemnosmreczyńskie Stawy.

Na Koprowym Wierchu (2363 m), za mną Świnica, Kozi Wierch.

Wielki Staw Hińczowy i Mięguszowieckie Szczyty,

Litworowy Staw Gąsienicowy, w głębi Żółta Turnia, Granaty i Kościelec.

Kościelec od Stawów Gąsienicowych.

Widok z Kościelca na Stawy Gąsienicowe.

Widok z Kościelca na Kozią Dolinkę i Kozi Wierch. Po prawej w dali Rysy i Wysoka.

Na Kościelcu (2155 m), w tyle Zawratowa Turnia, Niebieska Turnia, Świnica.

Zielony Staw i Kurtkowiec.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

8.   Niepołomice pamiętają

Pierwsza rocznica.

poprzednie   na dół strony

  na górę strony

9.   Parę zdjęć entomologicznych.

Modraszek nausitous (Phengaris nausitous), z rodziny Modraszkowate (Lycaenidae).
Jest to stosunkowo rzadki motyl, wpisany do czerwonej księgi gatunków zagrożonych. Rośliną żywicielską jest krwiściąg lekarski, rosnący na podmokłych łąkach. Gąsienice początkowo żyją w główkach kwiatowych krwiściągu lekarskiego, potem są "adoptowane" przez mrówki z gatunku Myrmica rubra, które je przenoszą do swoich mrowisk. Tam odbywają swój dalszy rozwój, żywiąc się larwami tychże mrówek!
Zdjęty w Zielonkach, przy ul. Spacerowej, 27 lipca 2018.

Osadnik megera (Lasiommata megera ), z rodziny Rusałkowate (Nymphalidae).
Zdjęty w Zielonkach koło zasypanych glinianek, 16 września 2018.

Łątki w trakcie "zachowań rozrodczych" zaobserwowałem 6 czerwca 2018 w Zielonkach, nad ostatnim niezasypanym skrawkiem glinianek.

Trzyszcz piaskowy(Cicindela hybrida) – chrząszcz z rodziny biegaczowatych (Carabidae). Zielonki, 8 czerwca 2018.

poprzednie   na dół strony

  na górę strony
Poprzednie wiadomości rodzinne | Następne wiadomości rodzinne | Powrót do strony rodzinnej | Powrót do strony głównej