Kazek Urbańczyk - Strona rodzinna

Wiadomości rodzinne - styczeń-grudzień 2005:

Poprzednie wiadomości rodzinne | Następne wiadomości rodzinne | Powrót do strony rodzinnej | Powrót do strony głównej
na dół strony

1. Rok 2005 obfitował w wydarzenia warte odnotowania:

2. Pożegnania - zmarł Kuba czyli Stanisław Jakub Urbańczyk, brat.

3. Błażej Brudnik wstąpił w związki małżeńskie.

4. To były piękne dni czyli byłem m.in. na:

5. Trafiły mi się ciekawe wyjazdy służbowe za granicę

6. Już dwóch maratończyków między Urbańczykami !
Razem z Ksawerym w Poznańskim maratonie pobiegł jego syn - Grzegorz.

7. A kiedy ja latam siedzę w Bisurmanach, Bożena wyżywa się w ogrodzie.


następne   na górę strony

1.1 Michał w dniu 7 czerwca przyjął sakrament Bierzmowania z rąk ks. bpa Józefa Guzdka.

Na jesieni Michał razpoczął naukę licealną.
Będąc laureatem konkursu fizycznego mógł dowolnie wybrać sobie szkołę i klasę. Jest w V LO im Augusta Witkowkiego. W towarzystwie samych wybitnie zdolnych ma ciężkie życie, ale za to wspaniałych kolegów.

na górę strony   na dół strony

następne   na górę strony

2.2 Hanka od 8 grudnia prowadzi życie konsekrowane.
Śluby czystości złożyła razem z 11 innymi konsekrowanymi na ręce biskupa Zająca, który odmówił modlitwę konsekracyjną w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach.

na górę strony   na dół strony

następne   na górę strony

2. Kuba

Zmarł Stanisław Jakub Urbańczyk, w rodzinie dla odróżnienia od innych Stanisławów, od zawsze nazywany Kubą. Pożegaliśmy go 22 marca na Rakowicach.

Kuba, 6 lat ode mnie starszy, był dla mnie w dzieciństwie autorytetem ważniejszym niż ojciec. Wszystko co robił, było z definicji słuszne, wspaniałe i nie podlegające dyskusji. Niestety, w ostatnim okresie wziął się do biznesu, do czego zupełnie nie miał zdolności, skutki były opłakane i cieniem się położyły na kontaktach rodzinnych, a dla niego zakończyły tragicznie.

Nasze najszczęśliwsze czasy, to lata pięćdziesiąte i wakacje spędzane w Kościelisku. Kuba nauczył się grać po góralsku najperw sam, a potem nauczył mnie, pożyczył od znajomych basy i razem z Hanką stworzyliśmy "muzykę" góralską.

Zaprzyjaźniony z bacami, odwiedzał ich na halach, a nawet pasał owce z juhasami. W halach Tatr zachodnich czuł się jak w domu. I on mnie wprowadzał w świat gór.
Obok - w Małej Świstówce Miętusiej.

Zdjęcia tu zamieszczone zrobił wuj Andrzej Nitsch. Z nim też się Kuba wybrał na Siwiańskie Turnie u wylotu Chochołowskiej Doliny. Nic szczególnego, blisko, a okazuje się, że i tam jest pięknie. Gdy zobaczyłem to zdjęcie, musiał Kuba wybrać się tam i ze mną.
Po wyjeździe do Moskwy kontakty z Kubą stały się rzadkie, okazjonalne, ja z kolei ukończyłem kursy przewodnickie, potem taternickie.
W roku 1987 na krótko nasze stosunki zaczęły odżywać, ale niebawem ponownie wyjechał.

na górę strony   na dół strony

następne   na górę strony

3. Krystyna Płaczynta i Błażej Brudnik

17 września związali się świętym sakramentem małżeństwa.

Ślub odbył się w parafii Św. Wojciecha, młodej parze błogosławił O.Paweł Urbańczyk

Stawiła się moc krewnych i znajomych.

Przyjęcie weselne odbyło się na Pl. Matejki

na górę strony   na dół strony

następne   na górę strony

4.1 Byłem na Kolędowaniu przy Morskim Oku w Tatrach.

Tego roku trafiło mi się kilka specjalnych okazji do kolędowania. Najciekawsza z nich, to kolędowanie przy Morskim Oku. Okazało się, że wśród znajomych naszych znajomych, jest inicjatorka nabożeństwa do Matki Boskiej od Szczęśliwych Powrotów. Te szczęśliwe powroty można rozumieć rozmaicie:
dla taterników może chodzić o szczęśliwy powrót ze wspinaczki,
ludziom gór, rzuconym daleko od nich, może chodzić o powrót w góry;
szczęśliwy powrót może też być powrotem do Boga, czyli nawróceniem.
Udało się jej zainteresować tym grupkę ludzi, którzy trzy razy w roku zbierają się nad Morskim Okiem, odprawiają w schronisku Mszę św. i modlą się pod kapliczką Matki Boskiej od Szczęśliwych Powrotów, wiszącą na smreku, niedaleko drogi do Czarnego Stawu.

Spotkanie styczniowe łączy się z kolędowaniem. Odbyło się ono 8-9 stycznia. W schronisku o tej porze roku towarzystwo było dość elitarne i niezwykle sympatyczne. Było czasu dość, by prześpiewać kilkadziesiąt kolęd, z dziesiątkami zwrotek.

W drodze, z plecakiem i instrumentami.

To udane kolędowanie zachęciło mnie do uczestnictwa w przyszłych spotkaniach. Nietety, tylko w maju mogłem przybyć, następne terminy przypadły na moje prace w Turcji.

na górę strony

następne   na górę strony

4.2 Byłem na kolejnym wernisażu Bożeny Knecht.

jaki się odbył 31 maja w galerii Związku Plastyków w Sukiennicach. Wystawa obrazów nosiła tytuł
"W sennym zamyśleniu"

Jak widać - publiczność dopisała. Najbardziej zaś nas, przyjaciół artystki, cieszy, że jej obrazy podbają się nie tylko historykom sztuki, ale także nabywcom, których stosunkowo szybko znajdują.

na górę strony   na dół strony

następne   na górę strony

5.1 Byłem w Chinach.

Większość czasu spędziłem w Langfang - takiej niedużej, 5-milionowej mieścinie,

Posiłki oczywiście jedliśmy pałeczkami.

Nie obyło się bez wycieczki na Wielki Mur,

oraz do grobowców cesarzy dynsatii Ming.

Byliśmy też w zakazanym mieście.

Wiecej 4 razy wielkie

na górę strony   na dół strony

następne   na górę strony

5.2 Wiele miesięcy przyszło mi spędzić w Turcji.

Praca niewiele zostawiała wolnego czasu. Pracować trzeba było w świątek i piątek, nieraz w niedziele.

Nikt nie bronił nam wieczorami podziwiać jeziora Sarıyar Barayı.
I niesamowitych skał nad jego brzegami.
Iły czerwone, zielone, szare...
Jednak na jesieni, kiedy upadły popuściły, w niektóre niedziele udawało się wybrać gdzieś w góry.

i z wysoka patrzeć na Çayırhan, gdzie kwaterowaliśmy.

W wielu miejscach można by kręcić westerny, krajobraz był iście z Dzikiego Zachodu.

O islamskości kraju przypominali nam muezinowie z siedmiu meczetów, wzajemnie się przekrzykując i zagłuszając.

Patrz też Trzy razy ramazan.

na górę strony   na dół strony

następne   na górę strony

6. Ksawery Urbańczyk pobiegł w kolejnych maratonach.

W czwartym Cracovia maraton zajął 150 miejsce w kategorii M-40, z czasem 3:53:34, a więc najlepszym jeśli idzie o krakowskie maratony.
Co więcej bezpośrednio z trasy pojechał w Tatry i jeszcze tego samego dnia pieszo dotarł z synami do Morskiego Oka, na górską majówkę pod kapliczką Matki Szczęśliwych Powrotów.

Natomiast w kolejnym Poznańskim Maratonie zajął miejsce 207 w kategorii M45, z czasem netto 4:02:39.
Razem z Ksawerym w Poznańskim Maratonie pobiegł jego syn Grzegorz.
Zajął 313 miejsce w kategorii M20, z czasem 4:25:58. Nieźle, jak na debiutanta!
na górę strony   na dół strony

na górę strony

7. Nasz przydomowy ogródek.

Nie ma to, jak mieć dom z ogrodem!
Nawet jeśli ogród ten to właściwie niewielki paru-arowy ogródek. Nie zmniejsza to w niczym radości, choć nie ukrywamy, że doskonale wiedzielibyśmy, co robić z ogrodem większym.
Szczególnie pięknie jest latem, kiedy mamy obfitość kwiatów
Spośród wszystkich naszych kwiatów najwięcej przez naszych gości i sąsiadów podziwiane są róże. Róże te zawdzięczamy Staszkowi Żyle z Przeźmierowa, memu kuzynowi.
Najlepiej nam rozwija się Rosarium Utterseen
Mamy gdzie spędzić mile czas z odwiedzającą nas rodziną.


na górę strony
Poprzednie wiadomości rodzinne | Następne wiadomości rodzinne | Powrót do strony rodzinnej | Powrót do strony głównej