Kazek Urbańczyk - Strona rodzinna

Wiadomości rodzinne - styczeń-grudzień 2007:

Poprzednie wiadomości rodzinne | Następne wiadomości rodzinne | Powrót do strony rodzinnej | Powrót do strony głównej
na dół strony

1. Rok 2007 był dla mnie szczególny. Po pierwsze próbowałem poprawić stan lewej nogi, zgłosiłem się na odkładaną od 40 lat operację. Jednak przeszczep skóry poprawiwszy sytuację jednym miejscu, popsuł ją w innych. Tak więc efekty nie są, jak na razie jednoznaczne.
Prócz tego obowiązki służbowe łączyły się z wyjazdami zagranicznymi.

Bożena w związku z remontem Sukiennic tymczasowo pracuje w zbiorach średniowiecznych, w kamienicy Ciołka, na Kanoniczej.
Michał przeszeł do 3 klasy w V Liceum im Witkowskiego i będzie zdawać maturę w 2008 roku.

2. Pożegnania

3. To były piękne dni czyli byłem m.in. na:

4. Pokazywałem kuzynowi Dolinę Kluczwody i jaskinie w Wierzchowiu
a także Zamek w Lipowcu

Poza tym życie, jak życie.


następne   na górę strony

1.1   Moja ostatnia 6-tygodniowa zmiana na kontrakcie pod Beypazarı wypadła na styczeń i pół lutego. Mimo nieprzyjającej pogody, udało się, parę razy zrobić w niedziele wycieczki.

Na górze ponad Çayırhanem

Na górze ponad Nallıhanem.

Wreszcie udało mi się też wybrać do Ankary i zwiedzić miasto.

Zaszedłem do Muzeum kultur anatolijskich,

znajdują się tam m.in. bogate zbiory hetyckie z Karkemisz

oraz prehistoryczne malowidła naskalne.

No i byłem też w Muzeum Ataturka

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

1.2   W Bazylei byłem z racji konferencji technicznej Solution Mining Research Institute.

Niestety, miałem tylko kilka godzin wolnych, zby zwiedzić to ciekawe miasto. Na szczęście była pogoda.

Nie dopisała natomiast pogoda, gdy pojechaliśmy zwiedzić kopalnię soli w Bex.
Mieliśmy postój nad Lac de la Gruyère, podczas którkiego przejaśnienia, pojawiły się wśród chmur szczyty.

Ale przy zwiedzaniu kopalni pogoda nie ma znaczenia. Kopalnia w Bex jest zabytkowa i osobliwa w tym, że tzw. złoże soli zawiera jej w porywach do 30%.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

1.3   W Hannowerze byłem także na konferencji, tym razem poświęconej mechanicznym własnościom soli. Przy okazji odkryłem polską parafię przy Maria-Frieden Kirche, Stilleweg.

Czas oczekiwania na autobus powrotny wykorzystałem by podziwiać ogrody Herrenhausen.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

1.4   Do Kanady pojechaliśmy przeszkolić użytkownika naszego oprogramowania w Calary, w Albercie. Wracając zatrzymaliśmy się w Halifax, gdzie wzięliśmy udział w kolejnej konferencji technicznej SMRI.

W Calgary budynki wielopiętrowe można budować tylko w samym centrum. Są one więc skupione. I trwa wyścig w górę. Jeśli jedna firma postawi sobie wieżowiec na 55 pięter, to konkurencja w trosce o prestiż, zaczyna wznosić 59-piętrowy.

Nad centrum szkoleniowym wznosi się City tower, wieża z restauracją obrotową na szczycie. Fragment podłogi jest przeszklony. Stanięcie na nim i rzuy oka w dół wywołuje dreszczyk emocji.

Zimą temperatury spadają do -40°C. Więc założono pod dachem, w środku wieżowca "Devonian Gardens".

Dzięki przyjaciołom, jedno wolne popołudnie wykorzystaliśmy do wypadu w Góry Skaliste. Piękne lasy w jesiennej urodzie, a szczyty nad nimi już w śniegu.

Jak tu nie podziwiać wód Lake Louise i szczytów wznoszących się ponad nim!

Jak malowniczo zapada zmierzch na Bow Valley.
Po zmroku i kolacji w Banf, skorzystaliśmy z gorących źródeł i na godzinę zanurzyli w wodzie 40-stopniowej!

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

1.5   Do Tajlandii także pojechaliśmy przeszkolić użytkownika naszego oprogramowania, w Pimai, w prowincji Korat. Wracając zatrzymaliśmy się na parę dni w Bangkoku.

Jest tu moc egzotycznego jedzenia, poczynając od egzotycznych owoców, a kończąc na owadach. Mieliśmy okazję spróbować, jak smakują poczwarki jedwabnika.

W Pimai znajdują się ruiny Prasat Hin Pimai – XI-wiecznego kompleksu świątynnego Khmerów, który był podobno pierwowzorem sławnych świątyń w Angkor Wat.

W Pimai rośnie też jeden z najrozleglejszych banianów (Figowiec bengalski, Ficus benghalensis). Drzewo to rozrasta się na boki wypuszczając korzenie przybyszowe. W ten sposób jedno drzewo może stworzyć las. W Pimai banian nie mając konkurencji, przez 350 lat pokrył całą wysepkę o powierzchni ok. 1400 m2.

W Bangkoku zwiedziłem m.in. tzw. Wielki Pałac, czyli kompleks pałaców i świątyń królewskich. Najważniejsza z nich to Wat Phra Kaew, czyli świątynia Szmaragdowego Buddy. Stoję koło jednego z miejsc, gdzie składane są ofiary.

Sanktuaria azjatyckie są zajmują, w porównaniu z chrześcijańskimi, rozległy teren, ich budowniczowie nie liczyli się z miejscem. Poza tym wszystko jest tu jaskrawo kolorowe.

A tu już jestem u wejścia do ubosotu, czyli właściwej świątyni, miejszczącej czczony posąg Buddy, wykonany, zdaje się, z jadeitu. Wejść tu można jedynie boso. Wewnątrz już zdjęć robić nie wolno.

Innny zwiedzonym przeze mnie kompleksem sakralnym jest Wat Chetuphon (albo Wat Po) czli Świątynia spoczywającego Buddy, wględnie Buddy zapadającego w nirwanę. Jest to najstarsza na terenie Bangkoku, założona z początkiem XVII w., gdy nikt nie przewidywał, że tu będzie stolica. Na terenie świątynnego kompleksu

Posąg Buddy zapadającego w nirwanę liczy sobie, bagatelka, tylko 45 m długości i 15 m wysokości.

Bangkok leży na zupełnie płaskim terenie. Królowie musieli jednak mieć "punkt widokowy" i wielkim nakładem sił i środków zbudowali w mieście "Złotą Górę", coś jak krakowski Kopiec Kościuszki". Oto stoję w jednej z bram, jakie się przechodzi wchodząc na Złotą Górę.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

2.1   W Łańcucie, 20 stycznia, zmarła Stanisława Bem z domu Micał, czyli ciotka Staszka, siostra ojca Bożeny. Pochowana została u boku męża, Tadeusza, na cmentarzu w Malawie.

Bliżej poznałem ją dopiero, kiedy po śmierci męża przeniosła się z Malawy do Łańcuta. Czuła się nieswojo, w bloku, sama jedna w nowym M3, więc na jakiś czas zamieszkała z nią moja Bożena. Stąd i ja zatrzymywałem się u niej, odwiedzając żonę, zanim się ostatecznie sprowadziła do mnie, do Krakowa.
Była bardzo mało wymagająca, dużo bardziej troszczyła się o innych, niż o siebie. A nikt nie robił tak znakomitych gołąbków, jak ona.


poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

2.2   W Chrzanowie, 16 października, zmarła Danuta Glistak z domu Głownia, kuzynka ze strony matki ojca. Pogrzeb odbył się 19 października

Nic tak nam nie uprzytamnia, jak szybko czas mija, jak gdy ubywa nam bliskich. Wciąż pamiętam, jak latem w Kościelisku uczyła się do egzaminów, a kiedyż to było, ponad 40 lat temu! Była pedagogiem z powołania, miała fenomenalny talent do dzieci.
Mimo, że była poważnie chora, jej śmierć była zaskoczeniem.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

2.3   Sprawdza się, że koty perskie żyją do 12 lat. Tak też było i w przypadku naszego Puszka. Był naprawdę pięknym okazem kota i radował nas swym pięknem przez lata. Zresztą popatrzcie sami na jego zdjęcia:

"Popatrzcie, czy nie jestem piękniejszy niż kot namalowany? Nie ma on tak wspaniałych zębów, jak ja!"
(Dla tych zębów nazywaliśmy go czasem Drakulą).

Ale czy rzeczywiście namalowany kot nie przypomina Puszka? Jakieś podobieństwo chyba można dostrzec.

Ulubione miejsce było pod kocimiętką. Podobno nazwa tej rośliny stąd pochodzi, że koty za nią szaleją.

A tu stara się skryć w krzewie kwitnącej wajgieli. Może za chwilę coś upoluje?

A tu w trakcie patrolowania naszego ogródka.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

3.1   Wernisaż wystawy fotograficznej Grzegorza Zygiera miał miejsce 29 listopada 2007

Grzegorz Zygier tworzy oryginale fotogramy będące nałożeniem na siebie dwóch zdjęć tego samego obiektu osiągając niesamowite efekty artystyczne.

Licznie przybyła publiczność zapełniła piwnice Collegium Maius, w których ulokowano wystawę.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

3.2   Wernisaż wystawy historycznej miał miejsce 16 grudnia 2007 w Zwierzynieckim Salonie Artystycznym, Oddziale Muzeum Historycznego przy ul. Królowej Jadwigi.

Gabriela Kielanowska-Banach przygotowała bardzo ciekawą wystawę, poświęconą wybitnemu krakowianinowi ze Zwierzyńca – Marcinowi Borelowskiemu, mistrzowi blacharskiemu i studniarskiemu. Niedoceniony w Krakowie przeniósł się do Rzeszowa. Był jednym z dowódców Powstania Styczniowego ps. Lelewel. Wykazał spore zdolności militarno-taktyczne. Poległ w bitwie pod Batorzem 6 września 1863 r

Przybyli goście podziwiają ekspozycję. Prezentuja ona nie tylko pamiątki związane bezpośrednio z Marcinem Borelowskim-lelewelem, ale także materiały dotyczące Zwierzyńca oraz Powstania Styczniowego.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

3.3   Przypadkowo podczas mojego pobytu w Bangkoku wypadło święto Loy Krathong. Jest to buddyjskie święto światła, obchodzone zawsze w sobotę, podczas listopadowej pełni księżyca. Polacy nazywają je „buddyjskimi wiankami” bowiem podczas tego święta ofiarowuje się zapalone świece, które się umieszcza pośród kwiatów i puszcza na wodę. Krąg kwietny może z biedą uchodzić za wianek.

"Wianki" ofiarowuje się (co zrozumiałe), gdy zapadnie zmrok. Zanim wianek niosący światło popłynie wodą, dziecko powtarza za matką właściwą modlitwę.

Ciekawe, czy dziewczęta ofiarowujące światło na wiankach, puszczając je na wodę, łączą z tym obrzędem jakieś oczekiwania?

Ponieważ zbliżały się 70 urodziny Ramy IX, najdłużej panującego monarchy świata, rzeką defilowały wojskowe barki desantowe, odpowiednio i bogato przystrojone królewskimi emblematami.

Szczeglnie efektownie prezentowały się te barki po zapadnięciu zmroku.

poprzednie   na dół strony

następne   na górę strony

4.1   Ksawery z Grzegorzem przyjechali z racji startu w Krakowskim maratonie. Towarzyszyła im Danuta. Pobyt w Krakowie był okazją, by zwiedzić okolice.

Najpierw oglądaliśmy zamek w Korzwi, potem przeszli doliną Kluczwody, na koniec zostawiając sobie Jaskinie Wierzchowskie.
U wejścia do Jaskini Wierzchowskiej Dolnej.

I spojrzenie z wnętrza jaskini.

W przewężeniu jaskini.

poprzednie   na dół strony

na górę strony

Kolejnego dnia wybraliśmy się na zamek w Lipowcu. Pod kościołem w Babicach, dawną parafią naszych dziadków.

I w ruinach zamku. My panowie, sppoglądamy z góry na nasze panie, na zamkowym dziedzińcu.

A tu już na jednym z górnych pięter zamkowych.

Na koniec warto podać, że Ksawery miał dobry start w maratonie, osiągnął wynik 3:46:48, najlepszy z krakowskich, tylko parę minut gorszy od swego życiowego rekordu. Grzegorz miał słabszy wynik, dała się mu we znaki kontuzja kolana.

poprzednie


na górę strony
Poprzednie wiadomości rodzinne | Następne wiadomości rodzinne | Powrót do strony rodzinnej | Powrót do strony głównej