1. To pierwsze miesiące po zamieszkaniu w
Zielonkach. Jeszcze nie sprowadziliśmy się do końca, a już
przyjęliśmy pierwszych gości. Pierwszy z gości stanowił
towarzystwo dla naszeego Michała.
Poniżej parę zdjęć z wycieczki na Skałkę czyli Grodzisko,
czylli najwyżej położone miejsce pod Krakowem.
Na szczycie Skałki
I pod nią.
Ach, co za trawa, czy nie kusi, by się w niej wytarzać?
Na dwa tygodnie (jakże to krótko było) udało się nam wpaść do Kościeliska. Znowu byliśmy wśród znajomych, chodziliśmy na borówki i na grzyby, trochę po górach.
Czy może być piękniejsze miejsce na świecie, niż
Kościelisko? Pod oknem łąka i kopki siana, w dali Czerwone
Wierchy, obok Bystra, pod nimi Hruby Regiel...
Żmudnie przypominam sobie, jak to grało się po góralsku.
Jednego dnia udało mi się odbyć wędrówkę od Juraniowej przełęczy, przez Bobrowiec, Grześ, Rakoń, Liptowską Granią po Raczkową Przełęcz, z zejściem na Iwaniacką Przełęcz. Cały czas groźne chmury wkoło chodziły, ogarniała nas czasem mgła, ale ulewa dopadła nas dopiero w Starych Kościeliskach. W Kirach już mokry byłem "do nitki".
Tymczasem jednak podziwiam Rohacz Ostry i Płaczliwy spod
Wołowca.
I z Jarząbczego spoglądam ku Rohaczom
2. Instytut Języka Polskiego zorganizował mojemu ojcu uroczysty jubileusz. Było to 17 września 1999. Mój ojciec - Stanisław Urbańczyk - ukończył w lipcu 90 lat. Zjechali liczni dawni uczniowie ojca, wygłoszono liczne mowy pochwalne, wspominano dawne czasy...
Słowem było bardzo uroczyście.
Przewodniczył obchodom prof. dr Walery Pisarek.
Wręczono ojcu moc kwiatów i innych okolicznościowych
upominków.
To, co teraz leży wokół nas, to tylko skromna cząstka.
3. Wspomnienia mego ojca pt. Z
miłości do wiedzy są już od jakiegoś czasu do
nabycia. Niestety jedynie w Księgarni Akademickiej w Krakowie.
Czemu? trudno dociec. Pewnie księgarnie się boją, że
książka niezbyt chodliwa a cena wysoka (40 zł).
W efekcie zainteresowani piszą do nas. Potem sami zebrawszy
zamówienia i odebrawszy partię książek z wydawnictwa,
rozsyłamy je do rodziny i znajomych.
4. W dniu 4 grudnia 1999, koło godz.11,
zmarła ciocia Józia, czyli Józefa Urbańczyk, córka Jana
Urbańczyka i Rozalii z domu Głownianki. Przeżyła 88 lat.
Pogrzeb odbył się na Cmentarzu Salwatorskim 16. grudnia. Mimo
niesprzyjającej pogody i przenikającego zimnem wiatru, rodzina
stawiła się licznie.
Bez cioci nie obyły się żadne imieniny w rodzinie. Zawsze na
bieżąco znała troski i zmartwienia w rodzinie. Kiedy było
trzeba, chętnie spieszyła z pomocą.
Nieraz wspólnie wyjeżdżaliśmy pod Kraków - zwykle w okolice
Kwaczały.
W mojej pamięci pozostanie taka, jak była na jednym z takich wypadów.
Z moim Michałem, w lesie, na Kamionce, między Kwaczałą i
Płazą, 6 czerwca 1992.
Poszliśmy potem na zamek w Lipowcu, a później w Kwaczale
robili zdjęcia rodzinnego domu dziadków, w którym mój ojciec
i ciocia na świat przyszli. Dom od końca 1921 w obcych rękach
już nieco się zmienił.
Zrobiona wtedy fotografia wykorzystana została do ilustracji
wspomnień ojca.