Kazek Urbańczyk
Wspomnienia i listy z Holandii

Rozdział poprzedni          Spis treści           Rozdział następny
Powrót do strony głównej
Stopka strony

26. Ostatnie spotkania

Ze wspomnień:

Nadarzyła się okazja wzięcia udziału w spotkaniu jednej z grupek "Soboru młodych" Taizé. Niestety, to nas jeśli nie zgorszyło, to rozczarowało. W gruncie rzeczy sens ich rozważań jest taki, że Kościoła należy słuchać, jeśli głosi to, z czym się zgadzamy, a jeśli jest inaczej, to należy to puścić mimo uszu i cierpliwie czekać, aż zacznie uczyć czego innego.

Usiłują nawiązywać do Pisma Świętego. Niekompetentne to ich czytanie, z wyciąganiem dowolnych wniosków. Żeby np. w Biblii znaleźć aprobatę homoseksualizmu, trzeba ją czytać wyjątkowo tendencyjnie i selektywnie. Widzę, jak całkiem inaczej czytano w mojej grupie i ile zawdzięczam O. Augustynowi z Tyńca.

A gdy o Tyńcu mowa, to pod Egmont-Binnen jest benedyktyńskie opactwo Św. Adalberta czyli Wojciecha. Pojechaliśmy tam na mszę św. którejś niedzieli. Z pewnością, jak to przystało benedyktynom, przywiązują wagę do starannej liturgii. Mimo tego atmosfery tynieckiej nie wyczuliśmy. Kto jednak może wiedzieć! Ten brak znajomości języka! Nawet nie staraliśmy się o jakiś kontakt, bo wiedzieliśmy, że i tak nigdy tu już więcej nie będziemy mogli przyjechać.

Z mormonami wielekroć spotykaliśmy się. Sprowadzili dla nas Księgę Mormona w języku polskim. Widać było, że tłumacze włożyli wiele wysiłku, by w przekładzie złagodzić ostre, antykatolickie i antypapieskie akcenty. Jakby zdawali sobie sprawę, że na to Polacy nie pójdą. Z ciekawszych rzeczy, jakie od mormonów dowiedziałem się, jest to, że chrzest uważają za konieczny do zbawienia. Kto nie jest ochrzczony nie może być zbawiony. Ale przecież Bóg chce zbawienia wszystkich ludzi. Tak, dlatego należy przyjmować chrzest za umarłych. Pisał przecież o nim Św. Paweł do Koryntian, ale katolicy zagubili ten ważny obrzęd. Mormoni gromadzą w związku z tym wszelkie informacje genealogiczne, mają największe na świecie archiwum "osobowe" i za te kolejne osoby ktoś z mormonów kolejno przyjmuje chrzest, aby mogły być zbawione. Muszę przyznać, że ta praktyka chrztu za umarłych to chyba jedyny element ich doktryny, który można uznać za sensowny i logiczny.

My też opowiadaliśmy mormonom o polskim "folklorze religijnym" o zwyczaju kolędowania, kolędnikach, szopkach, jasełkach, jako że był okres Bożego Narodzenia. Oni cierpliwie słuchali, wciąż z nadzieją, że uda się im nas pozyskać. W końcu nadzieje te trzeba było rozwiać.
 

Z listów:

22 lutego 1987

Zakończyliśmy spotkania z mormonami. Poznaliśmy ich podejście i punkt widzenia a także Księgę Mormona. Wyjaśniłem im też, na ile potrafiłem, dlaczego mormonem nie zostanę, ale nie wiem jak to do nich dotarło. Zapewnili mnie, że jeśli tylko się pomodlę szczerze i zapytam Boga - Bóg potwierdzi mi prawdziwość księgi mormona i poleci przyłączyć się do ich Kościoła.

Udało się nam także trafić na spotkanie grupy Taizé'owskiej. Na spotkaniu rozważali Mat 12,1-8. Ciekawe niektórzy z nich wyciągali wnioski z tego fragmentu. Że Pan Jezus uczy nas, że człowiek stoi ponad prawem. Że w związku z tym należy przekraczać wszelkie prawa, w razie potrzeby. Prawa zresztą zmieniają się. Dziś są takie, jutro mogą być inne. Ten papież to nie, ale może następny, albo jeszcze następny może zmienić zdanie i powiedzieć homoseksualistom, że są mile widziani w Kościele. Nie można więc zamykać się, trzeba mieć postawę otwartą na poglądy innych ludzi i na to, co zachodzi w otaczającym świecie. I w ogóle trzeba iść z postępem a zwalczać konserwatyzm.

Kto wie, czy nie wolę jednak mormonów...

Polacy w tym holenderskim Kościele wcale nie są inni. Właściwie po co ta spowiedź? Po co celibat? Księża to albo mają po dwadzieścia kochanek, albo są homoseksualistami. A na rozwody to Kościół dlatego się nie godzi, że prałaci z różnych kurii mogą się dzięki temu dobrze obłowić łapówkami za unieważnianie małżeństw.

Zresztą jeśli przypomnieć sobie badania socjologiczne religijności, jakie przeprowadzali nasi koledzy, czy wywiady, to przeciętny mieszkaniec Polski nie ma lepszej wiedzy religijnej niż przeciętny Holender. Tutaj jednak ogarnęło to szczebel duchowieństwa i aktywnego laikatu i takie właśnie poglądy uzyskały etykietkę "normalnych i właściwych", a kto uważa inaczej, to zacofany konserwatysta.

Protestancki mąż jednej ze znajomych gwałtownie sprzeciwił się posłaniu dziecka do pierwszej komunii. Przyszła radzić się nas, co ma robić. Z poczštku byłem oburzony. Przecież żeniąc się, zobowiązywał się nie robić przeszkód w katolickim wychowaniu dzieci! Obiecałem z nim porozmawiać. Ale co się okazało.

On nie jest przeciwny katolickim sakramentom, ale jego zdaniem dziecko do I komunii nie dojrzało. Ono tych rzeczy w ogóle nie rozumie, i to nic a nic. Żona z kolei uważa, że nie można dziecku robić takiej krzywdy, a co do rozumienia - to wszystkie dzieci wiedzą tyle samo. Podobno ksiądz uważa, że dziecko odpowiadające na pytanie: "co to eucharystia?" - "to taki chlebek", jest dostatecznie przygotowane do I Komunii. Trudno znów wiele oczekiwać po księdzu, który w rozmowie z matką dziecka, stwierdził, że przecież biblii nie można zbyt serio traktować.

Kto zostanie w tym Kościele, gdy wymrą obecne pięćdziesięciolatki i starsi, emeryci i starsze panie, przychodzący na msze w dni powszednie? Homoseksualiści i gromadka niepraktykujących czy raczej niezbyt wierzących?

Ci, dla których Bóg i religia są sprawami poważnymi - odejdą do innych Kościołów, jak ów Jan sprzątający laboratoria chemiczne, który odszedł do zielonoświątkowców.

A może jednak Duch Święty przyjdzie z pomocą?

Któryś z biskupów, jak dowiedziałem się od "Taizé'owców", ma ciekawą inicjatywę "wymiany kleru" z krajami trzeciego świata. Dla lepszego poznania się, holenderscy księża jechaliby na parę lat do tamtych krajów, a duchowni stamtąd parę lat pracowaliby w Holandii. Ponoć już blisko sfinalizowania jest jakiś kontrakt z Senegalem...

Może księża z Senegalu coś w Holandii osiągną, ale trochę szkoda mi murzynów, którym trafią się holenderscy księża. A może ci księża w Senegalu zmądrzeją?

Choć znów muszę uderzyć się w piersi. Uogólniam w niedopuszczalny sposób. Jak mi mówią i jak sam widzę, Kościół w Holandii jest bardzo zróżnicowany. Są parafie, jak duszpasterstwo akademickie w Oudorp, gdzie ostatecznie zlikwidowano literki R.-K. i przestano się określać jako katolicy, zachowując jedynie termin chrześcijanie. Jest i sanktuarium maryjne w Haarlem. Kiedyś przechodząc, zobaczyłem, że jest otwarte. W sobotę, w południe, msza święta - jak wszędzie poza Holandią. I wystawienie Najświętszego Sakramentu i odmawianie różańca. Kaplica w czasie nabożeństwa była pełna! Wychodząc z kościoła zobaczyłem, że w jednej z gablot w przedsionku wisi portret papieża. Lepiej więc unikać pochopnych uogólnień.

Góra strony

Rozdział poprzedni          Spis treści           Rozdział następny
Powrót do strony głównej