Kazek Urbańczyk
Wspomnienia i listy z Holandii

Rozdział poprzedni          Spis treści           Rozdział następny
Powrót do strony głównej
Stopka strony

13. Msza na św. Franciszka z Asyżu

Z listów:

8 października 1986

5 października - w niedzielę - przypadło świętego Franciszka z Asyżu. Parafia B. Piusa X w Alkmaarze postanowiła wykorzystać tę okazję w sposób szczególny. Bo i parafia to szczególna. Chyba jedna z bardziej "postępowych" w okolicy. Będzie dziś msza święta dla najmłodszych, na temat miłości do zwierząt. Bo w Holandii nie ma kościołów przepełnionych, jak w Polsce. Tu odprawia się tylko jedną mszę niedzielną - dla wszystkich parafian. Nie ma mowy o osobnych mszach dla dzieci szkolnych, licealnych, studentów itd. Nie ma? A czemu nie. Właśnie że tak. Odprawia się msze kolejno - w jedną niedzielę dla dzieci, w inną dla młodzieży, kiedy indziej dla różnych grup dorosłych. Z tym, że mszy tej wysłuchują nie tylko adresaci, ale i ogół parafian. Wysłuchuje, czy uczestniczy? Chciałoby się rzec uczestniczy, ale kto wie czy słowo wysłuchuje nie jest bardziej trafne. Co do adresatów, to faktycznie uczestniczą, a może należałoby tu użyć mocniejszego wyrazu - występują? Tworzą chór stojący z boku ołtarza lub wręcz za ołtarzem przy księdzu - przewodniczącym liturgii.

Wnętrze kościoła - nowoczesne - bardziej przypomina widownię teatralną niż tradycyjne kościoły. Parękroć szerszy kościół niż długi, z czterema sektorami krzeseł, lekkim łukiem skonfrontowanych z estradą trzysektorową, na której w środkowym sektorze - ołtarz. W ścianie za ołtarzem krzyż (wielki), po lewej stronie niewielki obraz Matki Boskiej. Na lewej ścianie wielka figura świętego, gobelin z łodzią; w tylnej ścianie nad wejściem, szeroki witraż półabstrakcyjny, na całą ogromną szerokość kościoła. Na ścianie prawej - mapa świata - gdzie każdorazowo zaznacza się kółkiem rejon świata, za który aktualnie się modlimy. I jeszcze coś w rodzaju mini-galerii sztuki religijnej.

Wokół ołtarza parę drzew doniczkowych, jakieś sosenki, jakieś jałowce. Na dziś to jednak nie wystarczy. Msza jest dla najmłodszych, czyli przedkomunijnych dzieci. I one zatroszczyły się o właściwy wygląd miejsca świętego. U stóp ołtarza rezyduje olbrzymi pluszowy miś, kto wie czy nie większy od właściciela. Obok cała gromadka najróżniejszych zwierząt pluszowych, szmacianych i plastikowych. Pieski, kotki, zajączki, chyba i słoń, misiów jednak najwięcej. Na ołtarzu zieleni się kula akwarium, w którym miga co rusz jaskrawo-czerwona rybka. Obok ołtarza, na wysokim statywie wisi klatka z kanarkiem (żywym). Dla równowagi, przeciwległy kraniec ołtarza zajęła ogromna ryba z kauczuku. Trzy małe misie dały jeszcze rady przycupnąć na ołtarzu u stóp akwarium. Chór dziecięcy teraz ustawił się za ołtarzem. Tak. Msza święta może się teraz zaczynać.

Pani dyrygentka daje znak i chór zaczyna śpiewać. Coś w rodzaju:

Chodźmy razem, popatrz raz jeszcze,
Przyjrzyj się wszystkim zwierzętom jak stoją
Duże i małe, żółte, czerwone, brązowe i zielone
Z którymi możesz teraz razem odprawić tę mszę.
Chodźmy razem, to święto jest dla mych zwierząt
One nie były tu jeszcze nigdy z nami,
One nie żalą się nigdy, tylko dają nam wiele.
Przyjaźń,
Miłość jest ich działem.

Przed mszą, każdy dostał powielone teksty. Po mszy się je zbiera na makulaturę. Gdy zobaczyłem jednak, że niektórzy je sobie zabierają z kościoła i ja ośmieliłem się i zabrałem. I teraz z pomocą słownika usiłuję nadrobić całkowitą nieznajomość holenderszczyzny.

Pierwszą zwrotkę odśpiewał chór na melodię często śpiewanego kościelnego marsza. Potem trzykrotnie ją powtórzył, na różne wariacje melodyczno-rytmiczne.

Przy zakrystii uderzono w gong. Wszedł ksiądz ubrany w gotycki ornat i skromnie stanął przy chórze, na skraju rządka dzieci.

Dzieciom przygrywają także dzieci. Dwoje szkrabów na prawo od ołtarza z przejęciem dmucha we flety; dziewczynka towarzyszy im na pianinie; góruje nad nimi z powagą malec siedzący za ogromną ilością perkusji.

Po krótkiej przegrywce chór odśpiewał drugą zwrotkę, także na cztery warianty.

Teraz zrobiła się cisza. Ksiądz oderwał się od dziecięcego chóru i ruszył do mikrofonu obok ołtarza. Żadnego całowania ołtarza. Żadnego W imię Ojca i Syna i Ducha Swiętego. Żadnego znaku krzyża czy Pan z wami. Ksiądz zawołał - "Chude morche!" (pisz: goede morgen), czyli "dzień dobry". Potem wyjaśnił, że jest to święto Franciszka z Asyżu, który kochał wszystkie zwierzęta i że dlatego tematem liturgii dzisiejszej jest "miłość do zwierząt i nie do zwierząt".

Jeszcze jakaś pani (katechetka, na oko) podeszła do mikrofonu i powiedziała coś od siebie.

Żadnych aktów pokuty, Kyrie eleison czy Gloria in excelsis Deo. Ksiądz powiedział krótką modlitwę i zamiast lekcji odczytano fragment żywotu "Św. Franciszek i zwierzęta". Teraz chór odśpiewał kolejną pieśń. Coś w rodzaju, dziękuję Ci, Panie świata, za to co stworzyłeś, wszystko bardzo piękne i bardzo dobre. itd. Potem było coś o pięciu chlebach i dwóch rybach, którymi można się podzielić. Niestety zbyt wiele słów wykraczało poza zasób słownika i całości nie mogę zrozumieć.

Było jeszcze podziękowanie za kwiaty, drzewa, owoce i za zwierzęta, zaś w ostatniej zwrotce za ludzi, których mamy wokół.

Teraz wszyscy powstali, a zamiast ewangelii odczytano fragment księgi Rodzaju, jak to Bóg kazał Noemu do arki zabrać po parze zwierząt z każdego gatunku, aby i one ocalały z potopu.

Z kolei odbyło się kazanie w sposób następujący. Ksiądz wziąwszy mikrofon do ręki, ruszył w kierunku dzieci. Po krótkich pertraktacjach wywołał czwórkę dzieci. Ustawił je z frontu. Każde musiało przedstawić się pięknie do mikrofonu. Teraz padło pytanie. Każde z dzieci odpowiedziało. Ksiądz kazał powtórzyć głośniej, do mikrofonu, potem sam powtórzył odpowiedź, rozwinął, coś dodał i wynikło następne pytanie, następna odpowiedź itd. Wreszcie poziom stał się na tyle trudny, że zaległa po którymś pytaniu cisza. Zaczęły nieśmiało zgłaszać się inne dzieci z reszty chóru i rozmowa stała się niemal ogólna.

Tok pytań, zapewne, był tego rodzaju: Czy masz jakieś zwierzątko? A jakie? A kochasz je? A za co je kochasz, dlaczego? A dlaczego należy kochać zwierzęta? A czy można być dobrym chrześcijaninem i zwierząt nie kochać, być okrutnym wobec zwierząt? Wreszcie osiągnięto konkluzję końcową i "kazanie" się zakończyło. Od rozpoczęcia mszy upłynęło 25 minut, z których większość wypełniły śpiewy chóru.

Teraz czwórka dzieci ruszyła zbierać pieniądze. Odbywa się to w mig. Około 70 słomianych tacek rozłożonych jest po kościele. Pod każdym rzędem krzeseł, w każdym sektorze. Każdy rząd samoobsługowo, sięgnąwszy po tackę, robi składkę, a dzieci idąc przejściem między sektorami, przesypują na większą tacę pieniądze zebrane na tacki w kolejnych rzędach. Tacka, z której przesypano pieniądze wędruje z powrotem na swoje miejsce, pod skrajnym krzesłem w rzędzie. Zaś zebrane pieniądze wędrują na ołtarz.

W tym samym czasie inne dzieci wnoszą na ołtarz hostię, komunikanty i wino do konsekracji. Pani katechetka czyta modlitwę wiernych. Nikt nie odpowiada "wysluchaj nas Panie". Nikt tego nie oczekuje. Nie żądajmy od ludzi zbyt wiele. Okazali wszak tyle dobrej woli, że w ogóle przyszli... Na zakończenie modlitwy wiernych ksiądz odmawia zaimprowizowaną modlitwę, wcale długą.

Teraz już szybko, bez żadnych prefacji czy "Święty, Święty", następuje modlitwa eucharystyczna:

Dobry Ojcze w niebie
dziękujemy Ci
za piękne kwiaty
i drzewa,
za deszcze
i za porę słoneczną,
i za wszystkich ludzi,
którzy się troszczą o nas.

Dziś zaś szczególne dzięki Ci składamy
za wszystkie zwierzęta,
które nam, zarówno dzieciom jak i dorosłym,
mogą przynieść pociechę i miłość.

Wierni odpowiadają:

Dziękujemy Ci także za Jezusa.
On nam dał przykład
jak możemy Ci dzięki czynić.
Gdyż On to razem
ze swymi apostołami
sprawował posiłek
na Twoją Chwałę Ojcze.

Ksiądz:

Podczas tego posiłku,
w wieczór przed swą męką i śmiercią,
wziął Jezus ten chleb
w swoje ręce,
Tobie dzięki wypowiedział
i rozdzielił między swych przyjaciół,
mówiąc przy tym:

BIERZCIE I JEDZCIE,
TO JEST MOJE CIAŁO,
KTÓRE BĘDZIE ZA WAS WYDANE

Potem wziął kielich,
ponownie Ci dzięki czynił i rzekł:

PIJCIE Z NIEGO WSZYSCY,
TO JEST MOJA KREW,
KTÓRA ZA WAS BĘDZIE WYLANA.
ODTĄD BĘDZIECIE WY TEN POSIŁEK
ODPRAWIAĆ ZE WZGLĘDU NA MOJE ODDANIE.

Wierni:

Dlatego jesteśmy tu zebrani wokół stołu
Na Twoją chwałę Ojcze
razem z Jezusem,
który jest stale z nami.
On dał nam ten święty chleb
i ten kielich,
który stoi na stole.
Chcemy z niego jeść i pić
ze względu na polecenie,
któremu wspólnie jesteśmy posłuszni
i z Jezusem razem chcemy sprawować.
Tak więc dzięki Ci składamy i wielbimy Cię Ojcze
razem z Jezusem
teraz i przez wszystkie dni,
i na wieki . AMEN

Z kolei chór odśpiewał pieśń "Ojczenaszową":

O Ojcze Nasz,
Który jesteś wysoko w niebie.
Twe Imię niech zawsze będzie święcone
Przez nas na całej ziemi.
Twoje królestwo miłości
Niech stale wciąż bliżej nadchodzi
Twoja wola niech się dzieje wszędzie
Tak byśmy się wzajemnie kochali.
Chciej wszystkim ludziom
Chleba do jedzenia dać
Wybacz nam wciąż powtarzające się grzechy
Tak jak i my drugim wybaczamy.
Chciej tu wszystkich
Dobrocią przepełnić
Trzymaj od nas z dala przykrości i cierpienia
Wybaw nas od złego.

Teraz nastąpiła komunia święta. Bez Baranku Boży a także bez "zbytecznych" znaków pokoju.

Czwórka nieco starszych dzieci i troje dorosłych, wspólnie z księdzem, rozdzielili Komunię św. (pod dwoma postaciami), między cztery sektory wiernych. Nieprzystępujących można było na palcach jednej ręki policzyć.

Rozdzielający, wspólnie z kapłanem, przyjęli komunię na końcu, przy ołtarzu.

Chór odśpiewał kolejną pieśń o Bożym Oczekiwaniu. Najwyższa była pora, bo zbyt długo działo się coś bez jego udziału. Z początku dzieci się wierciły i kręciły, potem poszeptywały, w końcu niektóre zaczęły "bić się" kartkami papieru z tekstami.

Znowu ksiądz krótką modlitwę zaimprowizował, odegrany został kawałek muzyczny i kolejna pieśń nastąpiła, pt. "obfitość zwierząt". Była długa, więc ją także pominę.

Z kolei ksiądz raz jeszcze odśmiał zebranych (wiadomo, ludzie nie mogą być skupieni dłużej niż 45 minut), podał i omówił moc ogłoszeń parafialnych, które zakończył modlitwą z błogosławieństwem.

Tym razem znak krzyża był ogromny, na pełny zasięg wyprostowanej ręki kapłańskiej. Aha, jeszcze przed błogosławieństwem, jedno z najmłodszych dzieci wygłosiło krótką mówkę od ołtarza, wdrapawszy się na wielki, przygotowany uprzednio stołek, czy stopień, by wzrostem dorównać księdzu.

I chór odśpiewał ostatnią pieśń:

Kot Babci Willem w podróż wyruszył
w podróż wyruszył
w podróż wyruszył,
Kot Babci Willem w podróż wyruszył
Gdzie, dokąd, w którą stronę.

Jest od siedmiu miesięcy w drodze do Paryża
w drodze do Paryża
w drodze do Paryża,
Więc czyta tylko francuskie gazety,
bonjour et voulez-vous.

Zrobił się elegancki i bawi się w Francuza
Urzęduje z rozetą pod francuską katedrą
allemaal - allemaal
allemaal - allemaal
Tak, kot Babci Willem jest brutal, o la la!

Kot nabrał prawdziwej francuskiej sztuby
nabrał sztuby
nabrał sztuby,
Kot nabrał prawdziwej francuskiej sztuby
i mówi "non" lub "pardon".

Wybrał się on z wizytą do de Gaulle'a
do de Gaulle'a
do de Gaulle'a,
Wybrał się on z wizytą do de Gaulle'a
i cały czas mówił "non".

Śpiewał piosenkę po francusku o Dziewicy Orleańskiej
Zachciało mu się trochę soku z pomarańcz a czasem koniaku
hop na dach - hop na dach
hop na dach - hop na dach
I chce jeszcze tylko do francuskiej paki.

Kot Babci Willem w podróż wyruszył
w podróż wyruszył
w podróż wyruszył,
Kot Babci Willem w podróż wyruszył
Gdzie, dokąd, w którą stronę.

Jest od siedmiu miesięcy w drodze do Paryża
w drodze do Paryża
w drodze do Paryża,
Więc czyta tylko francuskie gazety,
bonjour et voulez-vous.

Tak. Tu, gdy już bliski koniec, młodziutki chór nie musiał sił oszczędzać, mógł z siebie dać wszystko.

"Allemaal - allemaal" - nie wyśpiewywały a omal wykrzykiwały kolejne grupki dzieci. Gdy w środku nastąpiła muzyczna przegrywka, chór wdrapał się na praktykable, z których śpiewał "hop na dach", które było na coraz wyższą nutę już nie wykrzykiwane a wywrzaskiwane. Nastrój zrobił się niemal jak na szkolnej pauzie.

Po skończonej pieśni rozbrzmiały oklaski. Oklaski, rzecz jasna, dla chóru, nie dla księdza, którego zresztą już nie było. Po błogosławieństwie stanął znów, jak na początku, na skraju chóru, w ornacie gotyckim nadal, i w trakcie pieśni, dyskretnie wymknął się do zakrystii.

Wstaliśmy jeszcze na błogosławieństwo i stąd pieśni o kocie Babci Willem słuchaliśmy na stojąco, jak ewangelii. Teraz możemy się rozejść. Tylko parę osób zbacza do bocznej kaplicy, zatrzymuje się przed płaskorzeźbą-ołtarzykiem Matki Boskiej i zapala po świeczce za 1 dfl.

W kaplicy tej jest ołtarz z tabernakulum. Tu odbywają się msze w niektóre dni powszednie. Czasem przed taką mszą można tu trafić na klęczące osoby! Starsi parafianie bywają bardziej konserwatywni niż parafia...

Góra strony

Rozdział poprzedni          Spis treści           Rozdział następny
Powrót do strony głównej