Spis treści :
Mini kazanie o apostolstwie świeckich (1)
Mini kazanie o apostolstwie świeckich (2)
Dwóch ludzi
Gdybym miłości nie miał
Co mi po mnóstwie waszych nabożeństw
Śniło mi się
O czym milczałem podczas homilii
Cykl o atakach na Kościół:Apokryficzny felieton Ogórka
Mówi atakujący
Głos ma obrońca Kościoła
Z oblężonej twierdzy
Na zewnątrz
Odwrotna strona medalu
Rachunek sumieniaCzemu wyliczasz
Znak pokoju - z życia Kościoła w różnych krajach
Czy można być swoją własną matką?
Boże coś Polskę...
Podziękowanie
Relikt przeszłości
(do częstego wykorzystywania przez kler diecezjalny)
Najmilsi bracia i siostry w Chrystusie! Więc to już dziesięć lat ! Tak, już dziesięć lat minęło, odkąd w Rzymie obradował Sobór Watykański D r u g i , zwołany, jak pamiętamy wszyscy, jeszcze przez ś w i ę t e g o papieża Jana (XXIII).
W jakim celu sobór odbył się? aby zapoczątkować wielkie dzieło odnowy Kościoła. I dziś, drodzy bracia i siostry, chciałem poruszyć aspekt, który was szczególnie dotyczy, sprawę apostolstwa świeckich.
Jeszcze do niedawna w Kościele świeccy byli bierni. Ale i nie było dla nich wielkiego pola do działania. Księża decydowali o wszystkim i cała odpowiedzialność spoczywała na duchowieństwie. Dziś jednak, kiedy sobór nauczył nas wszystkie te sprawy l e p i e j widzieć i świeccy mają swoje pole do działania. Dziś nie tylko ksiądz ale i każdy katolik, każdy z was bracia i siostry, jest tak samo odpowiedzialny za Kościół.
A jak te sprawy wyglądają w naszej parafii?
Czy wy czujecie się odpowiedzialni, czy też po staremu o
wszystkim ksiądz musi myśleć...
Dlaczego w naszym kościele nie ma dobrych wzmacniaczy ani
głośników? Czy wam nie wstyd, że parafia nie ma p o r z ą d
n e g o samochodu?
Zatroszczcie się więc o to. Niech nie wszystko spoczywa na
księdzu. (Tylko pamiętajcie, że byle gratem jeździł nie
będę!) Podejmijcie odpowiedzialność, jaką złożył na was
Sobór Watykański Drugi. Niech i w naszej parafii będzie
widoczna odnowa Kościoła w duchu s o b o r o w y m !
Amen
Advocatus diaboli
na podstawie kazania ca 1970 r.,
diec. tarnowska
wrzesień 1973 - czerwiec 1974
Najmilsi bracia i siostry w Chrystusie Jezusie Panu Naszym!
Dziś chcę poruszyć, jakże ważny temat apostolstwa świeckich. Sobór Watykański II przypomniał nam to zagadnienie, przez tak długie lata niedoceniane. Dziś możemy powiedzieć, że od czasów Soboru świeccy zostali w Kościele należycie dowartościowani. Niestety, jak wokół wielu spraw, tak i wokół tej narosło wiele nieporozumień, które należy wyjaśnić, tak by nikt nie miał wątpliwości.
Wielu świeckich, fałszywie interpretując dekrety soborowe, domaga się dla siebie coraz to nowych uprawnień, jakby im wszystkiego było mało. Chcą kontrolować finanse, decydować o wydawaniu kościelnych pieniędzy, zachciewa im się udziału we władzy w Kościele!
To nie tak, bracia i siostry. Apostolstwo świeckich opiera się na powszechnym kapłaństwie wiernych. Owa zawarta w Piśmie Świętym prawda, przez nich zapomniana, od razu ukazuje nam rzecz we właściwym świetle. Jakie jest kapłaństwo w Kościele Świętym? Prawda jest taka, że kapłaństwo w Kościele jest służebne. Kto chce być pierwszym spośród was, niech będzie sługą wszystkich.
Tak więc powszechne kapłaństwo wiernych jest wezwaniem do posługi w Kościele i do posłuszeństwa, nie zaś do sięgania po władzę, która się należy ustanowionemu przez Jezusa Chrystusa kapłaństwu hierarchicznemu!
Advocatus diaboli
na podstawie kazania ca 1976 r.,
diec. przemyska
lipiec 1976, ostateczna redakcja 23 maja 1993
Łk. 18, 10-14 Dwóch ludzi przyszło do
świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz, a drugi celnik.
Faryzeusz stanął i tak się w duszy modlił:
"Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie,
zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak ten celnik. Poszczę
dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego co
nabywam."
Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał oczu wznieść ku
niebu, lecz bił się w piersi i mówił: "Boże miej
litość dla mnie, grzesznika."
Powiadam wam: ten odszedł usprawiedliwiony, tamten zaś nie.
.......
Dwóch ludzi weszło do kościoła.
Jeden z nich modlił się mówiąc:
- Boże dziękuję Ci, że dzięki Twej pomocy staję się coraz
lepszy. Do mszy nieraz służę, daję na tacę, pracuję w
grupie synodalnej, przychodzę na konferencje religijne, zabieram
głos w dyskusji, w Piśmie św. orientuję się coraz lepiej,
nie tak jak ten tłum, co na mszy nie odpowiada księdzu, nie
chodzi do komunii i właściwie nie wie w co wierzy. A ich
moralność... czy słuszne jest ich nazywać chrześcijanami?
Drugi zaś tak się modlił:
- Tak mi trudno wierzyć, że jesteś naprawdę. A może Cię
wcale nie ma, może to tylko wszyscy w siebie wmawiają? Nie
stać mnie, by żyć tak, jak Ty podobno chcesz. Ale jeśli
jesteś - pomóż mi i ratuj mnie.
A teraz Ty, do którego zwracam te słowa,
odpowiedz: kto z nich bardziej będzie usprawiedliwiony?
A jaka jest modlitwa twoja?
Advocatus Diaboli
8 lutego, 21 czerwca, 10 września 1974
Publikowane: W Drodze 5(1977 nr10) 65, razem z tekstem Gdybym przestał być chrześcijaninem
Por. 1 Kor. 13
Gdybym chodził do kościoła na wszystkie
nabożeństwa majowe, czerwcowe, różańcowe, nieszpory i
procesje i gdybym z okazji roku świętego wziął udział w
pielgrzymce do Ziemi Świętej lub do Rzymu
a miłości bym nie miał
byłbym jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.
I gdybym też odmówił niezliczoną ilość
modlitw z odpustem zupełnym i codzień przyjmował komunię
świętą
a miłości bym nie miał
byłbym niczym.
I gdybym też dawał wielkie sumy na tacę, do
puszek, na KUL, na misje, na pomoc głodującym, nawet żebrakom
przed kościołem,
zaś za przekonania religijne cierpiał szykany
lecz miłości bym nie miał
nic bym nie zyskał.
Advocatus Diaboli
11 lipca 1975
Publikowane: W Drodze 5(1977 nr10) 65, razem z tekstem Gdybym przestał być chrześcijaninem
Por. Iz 1,11-17
Co mi po mnóstwie waszych nabożeństw?
- mówi Pan Bóg.
Syt jestem nieszporów i procesji.
Różańce i litanie mi obrzydły.
Gdy przychodzicie stawać przede Mną,
kto tego żądał od was
żebyście wydeptywali moje kaplice?
Przestańcie waszych czczych nabożeństw!
Obrzydłe Mi brzmienie organów;
pierwsze piątki, niedziele, zebrania liturgiczne...
Nie mogę ścierpieć świąt i uroczystości.
Nienawidzę całą duszą
waszych pierwszych piątków i wigilii
stały Mi się ciężarem;
sprzykrzyło Mi się je znosić!
Gdy wyciągniecie ręce,
odwrócę od was me oczy.
Choćbyście nawet mnożyli modlitwy,
Ja was nie wysłucham.
Ręce wasze pełne są krwi.
Obmyjcie się, czyści bądźcie!
Usuńcie zło uczynków waszych
sprzed moich oczu!
Przestańcie czynić zło!
Zaprawiajcie się w dobrym!
Troszczcie się o sprawiedliwość,
Wspierajcie potrzebujących,
Bierzcie w obronę nienarodzone dzieci,
Pomagajcie małżeństwom przetrwać kryzys,
Dodawajcie ducha zastraszonym,
Troszczcie się o samotnych.
.......
Niedopuszczalna jest taka parafraza? Kościół
- mistyczne ciało Chrystusa - jaki jest - jest jednak przezeń
uświęcany, zaś msza święta - ofiara eucharystyczna - ofiara
samego Chrystusa - nie może nigdy być Bogu niemiłą?
Dlaczego jednak święty Paweł apostoł przestrzega: "Kto
spożywa chleb lub pije kielich Pański niegodnie, winny będzie
Ciała i Krwi Pańskiej. Niech przeto człowiek baczy na siebie
samego ..." (1Kor. 11,27-28), dlaczego zaleca
usuwać spośród siebie złego?
Skad ta pewność? Skąd ta pewność, że nasze nabożeństwa,
liturgia nie są jednym, potwornych rozmiarów świętokradztwem?
Advocatus Diaboli
12 lipca 1976
Śniło mi się, że Pan Jezus, jak to się
nieraz zdarza w baśniach ludowych, zszedł z nieba na ziemię i
wędrował akurat przez Polskę. I zjawił się w pobliżu ul.
Wiejskiej. Wówczas chrześcijańscy parlamentarzyści
przynieśli mu listę nazwisk, a położywszy ją przed Nim,
powiedzieli do Niego:
- Nasz Boski Mistrzu, nazwiska te znaleźliśmy w teczkach MSW.
Nasza uchwała nakazała ich zdemaskować. A Ty co mówisz?
Lecz Pan Jezus nachyliwszy się pisał palcem po ziemi. A kiedy w
dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do nich:
- Kto z was jest bez grzechu współpracy z komuną, niech
pierwszy listę opublikuje.
Kiedy to usłyszeli, wszyscy jeden po drugim zaczęli odchodzić,
poczynając od marszałków. Pozostał tylko Pan Jezus i leżąca
przed Nim lista. Wówczas Pan Jezus listę podniósł.
- Nawiedzi pewnie osoby z tej listy - pomyślałem budząc się -
wszak jawnogrzesznicę spytał, czy nikt jej nie potępił.
I naraz sobie uprzytomniłem, że pośród postaci przed Panem
Jezusem nie przypominam sobie paru znanych wszystkim twarzy
(Macierewicza ni Olszewskiego).
- Tak być powinno - stwierdziłem po namyśle - kto z wartości
chrześcijańskich czyni oręż walki politycznej, musi się
trzymać z daleka od Pana Jezusa.
Advocatus diaboli
czerwiec 1992
(sobota w oktawie Bożego Ciała 20.VI.1992)
(Mt 6,25-34) ...Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść, co będziemy pić, czym będziemy się przyodziewać...Starajcie się najprzód o Królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane...
Nie troszczmy się więc zbytnio o reformę
gospodarczą - starajmy się raczej o moralne uzdrowienie narodu
polskiego... zamiast troszczyć się o plan Balcerowicza -
starajmy się o ustawę wprowadzającą kary za mordowanie
nienarodzonych... zamiast wchodzić do Europy - wprowadźmy
cenzurę obyczajową przeciw zalewowi pornografii... zamiast
zachęcać obcy kapitał do inwestowania w Polsce - pilnujmy, by
nikt nieuczciwy się nie wzbogacił... zamiast uzdrawiać
bankowość - dzielmy naszą biedę sprawiedliwie.
Starajmy się najpierw o wartości chrześcijańskie, a wszystko
będzie nam dodane; recesja, inflacja, zadłużenie zagraniczne
znikną same.
Słowa niektórych polityków zdają się świadczyć, że
głęboko w to wierzą. Wiara zaś góry przenosi. A ja? Ja
proszę o modlitwę za mnie. Jeśli o to idzie, jestem
człowiekiem bardzo małej wiary.
Advocatus diaboli
20-24 czerwiec 1992
Jak ostatnio słychać z ust katolickiego
duchowieństwa, na Kościół w Polsce przypuszczono zmasowany
atak. Nie do końca jednak jest jasne, kto atakuje Kościół.
Nieliczni zdeklarowani ateiści, którzy są zajęci urządzaniem
się w nowej rzeczywistości i woleli by na siebie nie zwracać
uwagi? Przecież ponad 90 % ludzi w naszej ojczyźnie to
katolicy. Z tej wszak racji Kościołowi się należy w Polsce
szczególne miejsce.
Tak więc jest pewne: większość ataków na Kościół
przypuszczają wierni katolicy. Pamiętając, że Kościół, to
nie duchowieństwo, ale ogół wiernych, duchownych i świeckich,
należy stwierdzić: to Kościół Katolicki atakuje Kościół
Katolicki. Jeśli więc duchowieństwo szczerze pragnie
zlikwidować źródło ataków na Kościół, będzie samo
musiało doprowadzić do likwidacji Kościoła.
1 lipca 1992
W okresie komuny garnęli się wszyscy do
Kościoła. W Nim szukaliśmy oparcia wobec grożących
prześladowań. Były w Kościele, i wtedy, różne rzeczy, co
się nam nie podobały. Ale tłumaczyliśmy to sobie
koniecznością przeciwstawiania się zagrożeniom.
Kościół nie mając swobody działał, poniekąd, w sposób
kaleki. Nosiliśmy w sobie jednak obraz Kościoła takiego, jakim
mógłby być, gdyby tylko mu pozwolono.
I oto komuna upadła. I na naszych oczach Kościół rozwija
działalność. I przecieramy oczy. To co następuje jest tak
dalekie od tego, co przez wszystkie lata pielęgnowaliśmy w
sobie, od naszej wyidealizowanej wizji. Niestety, wszelka krytyka
z naszej strony, ba wszelka uwaga, podnosi wrzawę, że atakuje
się Kościół, że różowa lewica, że wróg...
Co możemy robić? Najlepiej cierpieć w milczeniu, o ile
milczenie nie prowadzi do zgorszenia, wtedy musimy krzyczeć.
Już są tacy, co odchodzą. Większość z nas jednak cierpi i
trwa w Kościele. Bo i dokąd pójść byśmy mogli? Przecież wierzymy,
że tu są słowa życia wiecznego.
2 lipca 1992
Kto podważa autorytet Kościoła, atakuje nie
tylko Kościół, ale zagraża w ogóle przyszłości Polski.
Musi być ktoś, kto określa co dobre a co złe, co słuszne a
co nie. Musi być porządek, inaczej ten kraj się rozleci.
Że w czasach komuny słuchałem komitetów partii? No cóż,
należy słuchać władzy. Tego, czyje na wierzchu. Okazało
się, że partia i jej ideologia padły, a Kościół jest
górą, należy więc słuchać Kościoła i koniec! Będziemy
wieszać krzyże, gdzie zechcemy, a jak się to komu nie podoba,
to jest on nie tylko przeciw Kościołowi, ale i przeciw
porządkowi i takim ktoś odpowiedni powinien się zająć.
No, chyba żeby się to odwyrtło i znów komuna wróciła. Wtedy
proszę, będziemy zdejmować krzyże czy śledzić księży. Ale
póki co, Kościoła będziemy bronić!
3 lipca 1992 - 27 kwietnia 1993
Już cztery lata minęły od rzekomego obalenia
komuny w Polsce, rzekomego, bo trudno mówić, że panuje u nas
wolność. Tak naprawdę nic się nie zmieniło, co najwyżej
metody walki z Kościołem i społeczeństwem, które stały się
bardziej perfidne.
Ci sami - czerwoni - co przedtem o wszystkim decydowali, tak samo
o wszystkim dziś decydują. Komuna jedynie się uwłaszczyła,
czyli odebrała nam to, co dawniej chociaż formalnie, należało
do wszystkich. Łapczywość czerwonych nawet się wzmogła.
Afera goni aferę, a społeczeństwo cierpi nędzę. Wojsko jak
było, tak jest czerwone, policja czerwona, sądownictwo
czerwone. Wszystko to było w stu procentach partyjne. Ilu tam
jest nowych ludzi? Wszystko ci sami co dawniej. Jaki procent
dawnych zbrodniczych prokuratorów i sędziów usunięto w
trakcie tej rzekomej weryfikacji?
Wszędzie ludzie niekompetentni, których jedyne kwalifikacje, to
powiązania z czerwoną lub różową nomenklaturą. I oni
wszystkim kręcą. Nowi fachowcy są zastraszani, boją się, że
w razie jakiegokolwiek sprzeciwu zostaną przez zasiedziałą
klikę wygryzieni.
Najlepiej widać to w zmasowanych atakach na Kościół jakich
dopuszczają się czerwoni i ich poplecznicy. W czyim ręku są
środki przekazu, tak zwana czwarta władza? Wystarczy otworzyć
telewizor, by w tysiącu reportaży, dyskusji, czy wiadomości
usłyszeć zniewagi pod adresem Kościoła, opluwania i
blużnierstwa, obrażające nasze uczucia, nieraz gorsze niż to
było za komuny.. Wszędzie postawy amoralne i życie sprzeczne z
etyką wtłaczane są ludziom aż do obrzydzenia. Czy już w
naszym kraju nie można, bez zagrożenia włączyć telewizora? A
ktokolwiek by chciał protestować, tego do głosu się nie
dopuszcza. Nawet z pozoru obiektywne informacje noszą w sobie
manipulację poprzez sposób selekcji materiału i to gdzie się
zamieszcza je.
A jak ma się łączny nakład czasopism katolickich do nakładu
takiego NIE. Widać kto faktycznie ma tę czwartą władzę i kto
nią faktycznie rządzi i jakie pieniądze na to idą.
Dziś już nie ma złudzeń, że tzw. okrągły stół to był
układ mający na celu umożliwić komunie zachowanie władzy.
Ucierpieli na tym wszyscy katolicy i wszyscy uczciwi Polacy,
którzy ciągle w tej tak zwanej trzeciej Rzeczypospolitej są de
facto obywatelami drugiej kategorii.
22-24 maja 1993
Już cztery lata minęły od utraty władzy
przez komunę, ale trudno mówić, że panuje u nas wolność. To
co nowe władze zaprowadziły niedwuznacznie zmierza ku
kościelnemu państwu wyznaniowemu.
Ci sami ludzie, co domagali się swobody przekonań, dziś
wszystkim usiłują narzucić własne przekonania. Decydują już
praktycznie o wszystkim. Zagarnęli dla siebie to, co było
własnością nas wszystkich. Łapczywością przerośli
czerwonych. Afera goni aferę, a społeczeństwo cierpi nędzę.
Wojsko zostało sklerykalizowane, policja sklerykalizowana,
sądownictwo sklerykalizowane. Wszędzie kapelani, spowiednicy,
krzyże, święcenie lokali, nabożeństwa rocznicowe i
okolicznościowe. Wszędzie się wcisnęli czarni i nikt poza
nimi nie ma nic do gadania. Wszędzie ludzie niekompetentni,
których jedyne kwalifikacje, to manifestacyjna religijność. I
oni wszystkim kręcą. Dawni fachowcy są zastraszani, boją
się, że w razie jakiegokolwiek sprzeciwu wylecą z pracy.
Najlepiej widać to w narzuconych społeczeństwu wartościach
chrześcijańskich, których mogę nie uznawać, ale i tak muszę
je respektować. W czyim ręku są środki przekazu, tak zwana
czwarta władza? Wystarczy otworzyć telewizor, by trafić na
modlitwy, nabożeństwa, czy inne "okienka", ale poza
nimi, w tysiącu reportaży, dyskusji, czy wiadomości, wszędzie
wtłaczają te wartości i religię ludziom aż do obrzydzenia.
Czy już w naszym kraju nie można, bez zagrożenia włączyć
telewizora? A ktokolwiek by chciał protestować, tego do głosu
się nie dopuszcza. Nawet z pozoru obiektywne informacje noszą w
sobie manipulację poprzez sposób selekcji materiału i to gdzie
się zamieszcza je.
Ile mamy dziś tytułów prasy katolickiej a ile pozostałych,
poza wpływem Kościoła? Ile pieniędzy ładuje się w te pisma,
których już i tak nikt nie chce czytać?
Dziś już nie ma złudzeń, że tzw. okrągły stół to była
pułapka zastawiona przez klerykałów. Dawny reżim traktował
Kościół idealistycznie i dał się w nią złapać. Ucierpieli
na tym wszyscy myślący samodzielnie, i wszyscy uczciwi Polacy,
którzy w tej tak zwanej trzeciej Rzeczypospolitej są de facto
obywatelami drugiej kategorii.
22-24 maja 1993
Jeśli prawdą jest, że Kościół to nie
tylko duchowieństwo, ale cały Lud Boży, to w równym stopniu
Kościołem jest X.Prymas Glemp, co profesor Zieliński, rzecznik
praw obywatelskich. Jeśli atakiem na Kościół jest to, gdy
prof. Zieliński, z racji urzędu, zaskarża akty państwowe,
cieszące się poparciem episkopatu, to atakiem na Kościół
jest także, i to w większym stopniu, to, gdy X.prymas Glemp
atakuje prof. Zielińskiego, w końcu praktykującego katolika.
Gdy jeden katolik oskarża drugiego o wrogość Kościołowi, bo
ma inne poglądy polityczne, lub inny zdanie w sprawie, gdzie
lepiej uczyć religii, jest to też atakiem na Kościół.
Jeszcze gorzej, gdy jeden ksiądz na drugim psy wiesza, maskując
polityczne przyczyny doszukiwaniem się odchyleń teologicznych.
Czy nie ma możliwości dogadania się wewnątrz Kościoła? Czy
konieczne są awantury na oczach zgorszonych ateistów i
"wierzących-niepraktykujących"?
Czy nie lepiej nawet rzeczywisty atak potraktować jako
życzliwą krytykę i miast oburzać się, cierpliwie
tłumaczyć, po raz kolejny, że Kościół nie jest autorem
Objawienia, a jego depozytariuszem. I nie może ogłosić np.,
że zmartwychwstanie Chrystusa to nie wydarzenie, a jedynie
opowiastka mająca na celu umocnienie na duchu pierwszych gmin
chrześcijańskich. I nie może ogłosić np., że homoseksualizm
jest moralnym i wspaniałym rozwiązaniem problemu eksplozji
demograficznej. Nie jest jednak prawdą objawioną to, gdzie
dzieci mają być katechizowane i wiele innych kwestii, co do
których, zamiast się upierać i ciskać gromy, lepiej byłoby
spróbować wysłuchać i zrozumieć racje drugiej strony.
Bo inaczej zamiast zło zwyciężać dobrem, dajemy się
zwyciężyć złu.
28-31 maja 1993
Jeśli następują ataki na Kościół, przeciw
komu są wymierzone - przeciw Bogu? czy może przeciw nam,
chrześcijanom? a może nie tyle przeciw Bogu, ile przeciw
takiemu obrazowi Boga, jaki sobie owi wrogowie Kościoła
stworzyli patrząc na nas, Jego wyznawców? Czy te ataki to zatem
ich wina, czy może nasza?
Jeśli moje otoczenie uważa, że ani ja, ani wyznawane przeze
mnie wartości nie zasługują na szacunek, czy nie świadczy to
źle o mnie? Że źle swym życiem świadczę o Bogu lub że moje
świadectwo nie jest wiarygodne, że jestem kłamcą, gdy
mówię, że znam Boga?
Jeśli oburzają mnie ataki na Kościół, to o co mi idzie? O Boga
i o to, by się Jego wola działa? Czy o mnie i moje
uczucia religijne, czy mój komfort duchowy?
Nic bez woli Boga się nie dzieje. Duch Święty potrafi
działać i poprzez UB. Czy aktualna sytuacja Kościoła nie jest
znakiem? Czy nie czas zastanowić się, co przez nią Duch mówi
do Kościoła?
Sytuacja Kościoła nie jest taka, jakiej by sobie życzyli
ludzie Kościoła. W czasie komuny władza Kościół atakowała,
ale niejako na te ataki miała monopol. Ogół społeczeństwa na
ogół nieżyczliwie te ataki odbierał. Dziś głosy
nieżyczliwe Kościołowi zdają się rozlegać zewsząd. Co
stąd wynika?
Czy podnoszenie wrzawy, że atakuje się Kościół, jest zgodne
z duchem ewangelii? Czy naszym celem jest, by nikt o Kościele
nie ośmielił się złego słowa pisnąć, ze strachu przed
kodeksem karnym?
Można wrogom Kościoła zatkać gęby, ale czy zarazem nie
zakneblujemy Ducha Świętego?
28-31 maja 1993
Advocatus diaboli
Por.: Ps 50,16-20; 1 J 4,20;2,9.11;2.4; Jk 4,1.3
Czemu wyliczasz Boże przykazania
I na ustach masz wartości chrześcijańskie,
Ty, co nienawidzisz pokory
A Boże przymierze masz za nic.
W złym celu usta otwierasz
A język twój knuje podstępy.
Zasiadłszy przemawiasz przeciw współwyznawcy,
Znieważasz brata Chrystusa.
Kto mówi: "miłuję Boga"
A nienawidzi brata swego, jest kłamcą.
Bo kto nie miłuje brata, którego widzi,
Nie może miłować Boga, którego nie widzi.
Kto nienawidzi brata swego jest zabójcą,
A żaden zabójca nie ma w sobie życia wiecznego.
Kto twierdzi, że żyje w światłości,
A nienawidzi brata swego,
Dotąd żyje w ciemności
I działa w ciemności,
I nie wie dokąd dąży,
Bo ciemności dotknęły ślepotą jego oczy.
Mówi: "znam Boga",
A jest kłamcą i nie ma w nim prawdy.
Tak być nie może, by z tych samych ust
Wychodziło błogosławieństwo i przekleństwo.
Słone źródło
Nie może wydać słodkiej wody.
Advocatus diaboli
kwiecień-maj 1993
Ciekawą formę znaku pokoju zaprowadził w podległych sobie diecezjach episkopat jednego z krajów. Mianowicie na wezwanie celebransa:
- Przekażcie sobie znak pokoju
wierni wzruszją ramionami, mrucząc głośno:
- Komu pokój - temu pokój.
Forma powyższa spotkała się z powszechną
aprobatą wiernych owego kraju. Jeden z redaktorów miejscowego
tygodnika katolickiego wypowiedział się następująco:
- Całkowicie popieram tę formę, przede wszystkim nikogo ona
nie zmusza do fałszywego udawania czegokolwiek, wobec osób,
które najchętniej utopiłoby się w łyżce wody.
Advocatus diaboli
wrzesień 1975
Kościół Święty Matka Nasza, najmilsi bracia i siostry, to my wszyscy...
Advocatus diaboli
Usłyszane z jednej z krakowskich ambon, listopad 1992
Boże coś Polskę przez tak liczne wieki
Otaczał blaskiem potęgi i chwały,
Coś ją osłanial tarczą swej opieki
Od nieszczęść, które przygnębić ją miały...
Śpiewamy tak pełni pobożnego patriotyzmu.
Gdy się jednak zastanowić nad tym, co śpiewamy...
Ile lat było potęgi Polski? Paręnaście za Chrobrego,
podobnież za Smiałego, 250 lat od Jagiełły do Wazy.
Cóż to w porównaniu z innymi potęgami? A nieszczęść na
Polskę spadło chyba niemało.
Lepiej już byłoby śpiewać:
Boże coś Polskę przez nieliczne wieki
Otaczał blaskiem potęgi i chwały,
Lecz nie osłanial tarczą swej opieki
Od nieszczęść, które przygnębić ją miały...
Nie nawołuję do kolejnej zmiany tej pieśni
powstałej ongi na cześć cara Aleksandra. Od maleńkiego
człowiek się przyzwyczaił, nie przeszkadza mi, że to
śpiewam. I do Pan Boga nie mam pretensji o nieszczęścia, jakie
spadły na Polske w ciągu jej dziejów przeszłych.
Tylko tak czasem zastanawiam się:
Czy z takiego śpiewania nieprawdy może wyniknąć jakieś dobro dla Polski, czy dla Kościoła?
Advocatus diaboli
Wielkanoc 1997
Bogu w Trójcy Jedynemu składam najserdeczniejsze B ó g zapłać !
Advocatus diaboli
Usłyszane na wielkanoc 1977., diec. przemyska
Ponad połowę ludności Polski stanowią dziś ludzie urodzeni po ostatniej wojnie, lata międzywojenne znający jedynie ze wspomnień starszych. A wspomnienia te bywają rozmaite, toteż wielu chętnie poznałoby, jak wyglądało życie w czasach, gdy wyznanie katolickie było panujące.
Wehikuł czasu istnieje na razie tylko w powieściach fantastycznych. Nie wszystko jednak stracone. Do dziś zachował się bowiem ciekawy relikt dawnych czasów i stosunków: KUL - Katolicki Uniwersytet Lubelski. Wystarczy więc zdać egzaminy wstępne i zostać studentem KUL. Zachęcamy do studiów na KUL-u. Zwłaszcza niewierzących (studentem KUL-u można zostać bez względu na religię czy światopogląd). Polecamy KUL wszystkim młodym cynikom. Jedynie katolików traktujących sprawy religii zbyt serio ostrzegamy: łatwo ulec zgorszeniu. Połączenie elementów świeckich i kościelnych nie dla wszystkich jest strawne.
Wiadomo, że nie ma wyższej uczelni, gdzieby profesorzy nie kopali dołków, jedni pod drugimi, nie podgryzali się nawzajem, nie popełniali drobnych śwństewek. Jakiegoż jednak nabiera to smaczku, gdy tymi profesorami są księża z ustami pełnymi cytatów o ewangelicznej miłości bliźniego...
Ileż dodatkowych form lizusostwa, przypodchlebiania się! Na uczelni państwowej nie można wkupić się w łaski egzaminatora przystępując u niego do sakramentów świętych. Na KUL-u zaś w pewnych okresach istnieje "giełda religijności", gdzie uzyskuje się informacje, jakie formy okazywania religijności jak są przez kogo widziane.
Wszelkie sprawy, gdzie indziej traktowane normalnie, tu nabierają dodatkowego, transcendentalnego wymiaru. Np. z przyznawania zapomogi - można zrobić ewangeliczne niesienie pomocy potrzebującym. Czasem ktoś potrzebujący woli w tej sytuacji raczej paść z głodu niż się ujawnić.
Pewna osoba przeniosła się z KUL-u na inną uczelnię. Po roku jednak powróciła na KUL. Powitano ją jak parszywą owcę, ciesząc się możliwością odegrania za niewierność uczelni, zgodnie z przysłowiem "przyszła koza do woza".
Zupełnie zrozumiałe, że coś z atmosfery opisanej przez Brezę w Urzędzie musi panować w instytucji, która oprócz prawa państwowego rządzi się także prawem kanonicznym.
Dodamy dla zachęty potencjalnym studentom KUL-u, że nie grozi im izolacja od życia światowego. Na KUL-u raz po raz odbywa się Tydzień Społeczny, Tydzień Filozoficzny, Tydzień Eklezjologiczny czy Sesja Kopernikańska. Można trafić pod wybitnego uczonego, światowej sławy, jak choćby Czesław Zgorzelski (historia poetyki), czy Włodzimierz Sedlak (bioelektronika). KUL jest członkiem Międzynarodowej Federacji Uniwersytetów Katolickich. Nawet za granicą uznawane są jego dyplomy.
Nie bójcie się także że pod wpływem studiów staniecie się świętymi, lub co najmniej świętoszkami. Przypomnijcie sobie, że przez KUL przewinął się taki Grześkowiak...
Najosobliwszą jednak cechą KUL-u jest jego utrzymywanie się z ofiar dobrowolnych. No ale Polacy zawsze mieli sentyment do zabytków.
Advocatus diaboli
zadanie domowe: reklama studiów w KUL
ca. luty 1972
PS. Dziś relikt przestał być reliktem. Ale problemy nie przestały być aktualne. Raczej się upowszechniły.