Nie mów: NASZ,
jeśli jesteś zamknięty w swym egoizmie.
Chętnie poznam Twoje uwagi, napisz pod: kazeku@poczta.onet.pl |
1. Kogo obejmuję kategorią "Nasz" odmawiając modlitwę Ojcze Nasz? Polaków-katolików? Wszystkich chrześcijan? Także Żydów i muzułmanów? Wszystkich ludzi, którzy przecież stworzeni są na obraz i podobieństwo Boże? Czy mam świadomość, że wszyscy ludzie są dziećmi jednego Ojca?
2. Określenie "Nasz" (nie zaś "Mój") wskazuje na wspólnotę. Trudno jest jednak odczuwać i przeżywać realnie wspólnotę ogólnoludzką. Wspólnotą, którą się przeżywa realnie może być rodzina, może też nią być cały Kościół (jedno nie zaprzecza drugiemu, rodzina powinna być "Kościołem Domowym").
3. Owo "Nasz" jest w dzisiejszych czasach bardzo
zagrożone. Po pierwsze przez opozycję "Nasz - a więc nie
Wasz". Nasz, czyli tylko dla nas, katolików, ale nie dla
heretyków, żydów, muzułmanów itd.
Drugim zagrożeniem jest indywidualizm i oderwanie od wspólnoty,
brak zdolności do odczuwania ducha wspólnotowego, zasklepienie
się we własnych sprawach, własnym egoizmie.
4. Dopiero nauczywszy się żyć i czuć jako członek małej
wspólnoty, można poczuć się częścią dużej wspólnoty
ogólnoludzkiej. Dlatego zdrowa rodzina jest także szkołą życia
wspólnotowego.
Tu widać wielką rolę wspólnoty kościelnej, która może w jakiejś
części uzupełnić braki wspólnoty rodzinnej, a z pewnością może
ducha wspólnotowości pogłębić i rozwinąć.
Autentyczne wspólnoty w kościele powinny być otwarte na obcych,
którym powinny przekazywać wzory ojcostwa macierzyństwa
wspólnoty itd.
Dlatego należy ubolewać, że parafia na ogół nie stwarza poczucia
takiej wspólnoty, że wielu wierzących nie przeżywa Kościoła jako
wspólnoty, że termin wspólnota parafialna jest dla nich czystą
fikcją.
Brak wspólnotowości w Kościele jest jedną z przyczyn dzięki
którym sekty zyskują nowych członków.
5. Brak wspólnotowości powoduje, że ludzie boją się samotności,
zwłaszcza samotności w starości, w cierpieniu. Stąd mimo
zdecydowanego stanowiska Kościoła, duży procent ludzi
deklarujących się jako katolicy opowiada się zarazem za
eutanazją.
To opowiedzenie się jest zarazem sygnałem, że nie wierzą oni w
zbawienie i stąd cierpienie dla nich jest bezsensem. Bo
zbawienie nadaje sens cierpieniu.