Kazek Urbańczyk
Strona Zespołu po-synodalnego

Znajomość teologii podstawą ewangelizacji

Materiały dyskusyjne - październik 2001

Temat poprzedni     Spis treści     Temat następny
Powrót do strony katolickiej   Powrót do strony głównej
Chętnie poznam Twoje uwagi, napisz pod:   kazeku@poczta.onet.pl

Z uwagi na specyfikę tematu zrezygnowano z rozdzielania uwag wg schematu "widzieć-ocenić-działać", której temat niezbyt się poddaje.


Stopka strony

1. Już samo sformułowanie tematu budzi szereg pytań:

2. Nas samych zewangelizowali rodzice i dziadkowie. Czy można mówić, że posiadali oni znajomość teologii? Że ta znajomość była podstawą? Raczej nie. Posiadali znajomość prawd wiary, stanowili autorytet i przykład.
Można zadać pytanie, czy podstawą działalności np. Św. Franciszka z Asyżu była znajomość teologii? Czy "zmieściłby" się dziś jako ewangelizator?

3. W dużo większym stopniu podstawą ewangelizacji jest świadectwo głoszących, ich życie żywą wiarą, lub przynajmniej usiłowanie takiego życia. Bo o ile można sobie wyobrazić skuteczne ewangelizowanie przez osoby, których wiedza religijna ogranicza się do najważniejszych prawd wiary, o tyle nie można sobie wyobrazić skutecznego ewangelizowania przez osobę, której życie zaprzecza głoszonym prawdom. Nawet przy najgłębszej znajomości teologii będzie to głoszenie pozbawione mocy.

4. Dużo zależy od tego, co się rozumie pod terminem "teologia". W powszechnej świadomości pomiędzy prostą wiarą a teologią doszło do znacznego rozdziału. Teologia kojarzy się z jakimiś bardzo uczonymi dywagacjami, na wysokim naukowym poziomie, które do życia religijnego są przeciętnemu wierzącemu mało potrzebne. Jeśli jednak przez teologię rozumieć rozumowe uporządkowanie, rozwinięcie i uzasadnienie prawd wiary, to wiara bez teologii jest wiarą bezrozumną.
Gdy się mówi, że w dzisiejszym życiu ważna jest znajomość matematyki, nie ma się na myśli abstrakcyjnych topologii i rozmaitości różniczkowalnych, ale matematykę szkolną. Podobnie jest i z teologią.

5. Dużo również zależy od tego, co się rozumie pod terminem "ewangelizacja". Czy tylko pierwszy posiew wiary, głoszenie (przypominanie) kerygmatu? Czy szerzej - reewagelizację społeczności, życia kulturalnego, naukowego itd. Nie jest możliwa inkulturacja bez rzetelnej wiedzy teologicznej.

6. Nie jest też konieczne, by każda osoba zaangażowana w ewangelizację była ekspertem teologicznym, ale raczej by istniało zaplecze ekspertów, by wiadomo było do kogo się zwrócić w razie potrzeby, w jakiej książce szukać odpowiedzi na powstały problem.
Wielcy liderzy ewangelizacji z reguły posiadają dobrą znajomość teologii. Ta znajomość pozwala im swobodnie się poruszać w obrębie depozytu wiary, wypowiadać prawdy wiary swoimi słowami, prostym językiem, bez niebezpieczeństwa ich wypaczenia.

7. Pewna znajomość teologii jest potrzebna nawet na etapie głoszenia kerygmatu. Właśnie po to, by nie trzymać się "wyuczonych formułek" z obawy przed herezją. Ale też być uniknąć błędów, a zdarza się, że popełniane są błędy na tym etapie, i trudno je później bez szkody naprostować. Tym trudniej, gdy całe zamieszanie wynikło z najlepszych chęci, gorliwej pobożności.

8. Podczas katechizacji i na dalszych etapach formacji znajomość teologii jest coraz bardziej potrzebna.
Czasem słychać wypowiedzi, że ludziom prostym teologia nie jest potrzebna. Czy takie myślenie nie jest lekceważeniem tych prostych ludzi?
Wielu wierzących nie ma ugruntowanych podstaw wiary, często po prostu nie bardzo rozumie, w co wierzy, często ma wręcz błędne wiadomości.

9. Nawet najprostszym ludziom potrzeba w jakimś stopniu przybliżać osiągnięcia teologii. Czy można kogoś kochać i nie interesować się tą osobą, nie pragnąć poznać jej bliżej? Czy można mieć żywą wiarę i nie pragnąć poszerzyć swej wiedzy o Bogu?

10. Jeszcze bardziej potrzebna jest teologia ludziom wykształconym. A ich odsetek w społeczeństwie jest coraz wyższy. Kiedyś modne było stwierdzenie, że człowiek mądry na to ma rozum, by ten rozum go do Boga doprowadził i odnalazł potrzebne argumenty. A jeśli się tak nie dzieje, to jest sam winny, bo zaślepia go pycha rozumu.
Tymczasem wcale nie byłoby dobrze, gdyby każdy uczony na własną rękę zagłębiał się w teologię.
Ludzie wykształceni zniechęcają się do Kościoła, bo zniechęcają się do jego nauczania podanego w formie naiwnej i "ludowej". Na to są już za inteligentni. Dotyczy to zresztą nie tylko uczonych, ale i studentów. Z różnych udanych akcji typu "Nauka-Wiara" widać, jak bardzo jest potrzebne, by prawdziwi teologowie objaśniali, co tak naprawdę teologia ma do powiedzenia o nauce i jej osiągnięciach. Często są to rzeczy zaskakujące, których na pewno nie można się dowiedzieć w rozmowie np. z katechetą w liceum. Są widać są takie sprawy, o których można sensownie porozmawiać dopiero z profesorem teologii. Natomiast rozmowa ze "zwykłym księdzem", któremu nie dostaje wiedzy na takie tematy, można sie niesłusznie zniechęcić do nauczania kościelnego.

11. Niestety, rzadko widzi się publikacje teologiczne pisane językiem strawnym i zrozumiałym dla współczesnego człowieka. Gdy się bliżej przyjrzeć, to wiele, nawet wybitnych pozycji, jest przebrzmiałe, gdyby brać pod uwagę język, styl i sposób argumentacji.
A w katolickich księgarniach ciężko znaleźć naprawdę dobrą pozycję wśród "chłamu" nikłej wartości.

12. Czy antyklerykalizm środowisk intelektualnych a także twórczych nie bierze się z zaniedbań na tym odcinku?
Kościół nie może odwracać się od ludzi prostych, ale i wykształconych nie może zostawiać samym sobie. Bo potem okaże się, że elity, uczeni, artyści, mass media propagują poglądy niezgodne z nauczaniem Kościoła.

12. Gdyby znajomość teologii w społeczeństwie była lepsza, jakże inaczej wyglądałaby dyskusja nad takimi zagadnieniami, jak aborcja, sztuczne zapłodnienie, klonowanie itp.

13. Można spierać się, jakie działy teologii najpilniej domagają się upowszechnienia: czy biblistyka, czy teologia moralna, czy dotycząca mistyki i życia wewnętrznego, czy apologetyka...

14. Każdy sam musi sobie zadać pytanie:

Góra strony